Podziemne miasto – Łukasz Henel
Lata ’50 XX wieku, komunistyczna Polska. W okolicach Międzyrzecza w rejonie sieci poniemieckich bunkrów znajduje się baza wojsk radzieckich, gdzie oddział NKWD ma za zadanie zbadać wnętrze największej z podziemnych kryjówek nazistów.
Dowódca Ulianow ze swoimi ludźmi i polscy oficerowie, w tym major Staszewski, dostaną się do głęboko skrywanej tajemnicy Trzeciej Rzeszy.
Z twórczością Łukasza Henela zetknęłam się już jakiś czas temu dzięki lekturze „Szkarłatnego blasku„. Jako że poprzednia powieść autora przypadła mi do gustu chętnie zainteresowałam się kolejną jego pozycją wydawniczą.
Która z nich podobała mi się bardziej? Tu mam problem z rozstrzygnięciem, bo obydwie mają swoje wady i zalety.
W „Podziemnym mieście” duży nacisk kładziony jest na walory historyczne miejsca akcji. Główna oś fabuły opiera się na retrospekcji z lat ’50, a więc jesteśmy świadkami potyczek polaków z Rosjanami, którzy na ziemi Lubuskiej czują się jak u siebie.
Główny bohater opowieści,Staszewski, obecnie już sędziwy mężczyzna z niejasną przeszłością, kartoteką kryminalną i żółtymi papierami snuje opowieść z lat młodości kiedy to wedle swego mniemania ocalił świat przed zagładą.
W tamtym czasie był światkiem działań żołnierzy radzieckich, którzy uwierzyli w historie o nieskończonych bogactwach i najnowszych technologiach, jakie skrywają podziemia poniemieckich bunkrów. Był polskim majorem odpowiedzialnym za bezpieczeństwo rodaków i chcąc nie chcąc podległym radzieckiej władzy.
Kiedy podwładni Ulianowa otwierają drzwi do podziemnego przejścia zaczynają dziać się okropne rzeczy. Jakaś uwięziona pod ziemią siła niszczy każdego kogo napotka na swojej drodze. Żaden marksista nie da wiary paranormalnemu rodowodowi tych wydarzeń jednocześnie przekreślając szanse na ocalenie.
Ale nasz bohater jest inny. Widzi i rozumie więcej, co skazuje go na samotną walkę z czymś niezrozumiałym i postępowanie wbrew woli rosyjskiej władzy. Tak zaczyna się historia majora Staszewskiego.
Bardzo podobało mi się włączenie w tajemnice Trzeciej Rzeszy wierzeń rodem z Indii przybyłych do Europy wraz z cyganami. Nie bardzo orientuje się w mitologii tamtego rejonu, ale doceniam inwencję autora, sposób w jaki wprowadził owe novum nie ocierając się o śmieszność. Jeśli chodzi o temat SS i ich mrocznych fascynacji większość autorów łączy ich z kultem szatana, co zrobiło się już nudne. Henel bez wątpienia znalazł sposób by się wyróżnić.
W „Podziemnym mieście” nie zabraknie sytuacji typowych dla literatury grozy, jak opis wędrówek po pogrążonych w ciemności podziemiach, czy bardziej makabrycznych opisów mordów. Wątki obyczajowe, uwaga poświęcona charakterystyce bohaterów też odnotowuje na plus, choć uważam, że było tego nieco za mało. Nie zdążyłam zbyt dobrze poznać głównego bohatera i jego towarzyszy, choć nie można powiedzieć, że autor całkowicie olał sprawę.
Jeśli chodzi o zarzuty to chyba mogę winić tylko siebie, bo zabierałam się do tej książki jak pies do jeża i niekiedy odkładałam ją na półkę na dłuższy czas, przez co nie miałam takiej płynności w śledzeniu fabuły.
Styl Henela mi się podobał, choć nie da się ukryć, że większą sprawność językową wyczułam w „Szkarłatnym blasku”, może kwestia lepiej przeprowadzonej redakcji, albo po prostu zniżka formy pisarza, jaka dopadła go przy „Podziemnym mieście”.
Książkę spokojnie mogę polecić fanom 'Sensacji dwudziestego wieku’, jakiś teorii spiskowych, ale też miłośnikom dobrej grozy.
Moja ocena: 7/10
Za książkę dziękuję wydawnictwu Videograf:
Dodaj komentarz