Secrets in the Walls/ Sekretne ściany (2010)
Wszytko zaczyna się od kupna nowego domu. Zgodnie z najpopularniejszą formułą horroru, dom jest stary i nawiedzony.
Rachel i jej córki Lizzy i Molly odkryją to, co wiele lat temu zostało skryte za jego ścianami.
Opis krótki, bo nie ma się nad czym rozwodzić.
„Sekretne ściany”, produkcja TV, to typowy straszak, którego fabuła przebiega wzdłuż utartego toru schematu ghost story.
Można przewidzieć dosłownie wszytko, nawet kolejne ujęcie z kamery: Dziewczynka znajduje pozytywkę (kolejny obowiązkowy rekwizyt w amerykańskim domu, zaraz za tabliczką Quija), już wiemy, że w każdej pozytywce znajduje się skrytka. Co może być w skrytce? Ano zdjęcie przedstawiające dawnych lokatorów. Co się stanie gdy dziewczynka będzie wpatrywać się w zdjęcie? Ano pocieknie jej krew z nosa…
Takich sekwencji scen, w których każde kolejne ujęcie jest do przewidzenia dla widza, którzy obejrzał w swoim życiu trochę horrorów, jest mnóstwo: Sceny z duchem, którego wizerunek odbija się w łazienkowym lusterku, czy obserwującym rodzinę z okna domu, wszytko do bólu typowe.
Podobnie jest z tajemnicą do rozwikłania. Ekspresowo możemy dowiedzieć się co zaszło w nowym domu Rachel i jej córek.
Efekty użyte w 'strasznych scenach’, czyli tych ukazujących nam oblicze ducha nie są ani dobre ani pomysłowe. Ogólnie określenie 'pomysłowe’ to ostanie słowo jakie mogłabym powiedzieć o tym filmie. Jest nijaki, wtórny, zachowawczy. Niczym nie zaskoczy, jak ognia unika trudniejszych tematów, boi się choćby o centymetr odejść od bezpiecznego schematu. Emocje, drodzy państwo jak na grzybobraniu.
Jedynym ciekawym elementem, przy którym miałam nadzieję na rozwinięcie, był wątek młodszej córki Rachel i jej daru jasnowidzenia. Mała była jedyną ciekawą postacią, ale nie dano jej rozwinąć skrzydeł, by nie powstała rysa na idealnie płaskim i gładkim scenariuszu.
Nie zachęcam do seansu, bo nie ma po co tego oglądać.
Moja ocena:
Straszność:3
Fabuła:5
Klimat:5
Napięcie:4
Zaskoczenie:3
Zabawa:5
Aktorstwo:6
Walory techniczne:6
Oryginalność:2
To coś:5
44/100
W skali brutalności:0/10
Gość: snakehead, *.nat.umts.dynamic.t-mobile.pl napisał
Dla mnie 5/10. Jak na telewizyjny film – ujdzie w tłumie. Miałem o nim pisać, ale wypadł na razie z ramówki 🙂
ilsa333 napisał
U mnie też większość filmów wypada, bo nie ma czasu na pisanie o wszystkim co się widziało. Najczęściej odpadają średniawki, bo wiadomo, przed gniotem trzeba ostrzec, a dobry film pochwalić:)
ar.iana napisał
Może film banalnie przewidywalny ale ja takie filmy lubię i ten też bardzo mi się podoba