The Fog/ Mgła (1980)
Rybackie miasteczko Antonio Bay ma świętować setną rocznicę założenia. Jego mieszkańcy przygotowują się do hucznego świętowania. Tymczasem redaktorka miejscowego radia, Stevie dostaje od zaprzyjaźnionego meteorologa informacje o nadciągające znad oceanu mgle. Nikt z mieszkańców nie zdaje sobie sprawy zwiastunem czego może być to w gruncie rzeczy proste zjawisko pogodowe, aż do chwili, gdy miejscowy pastor odkrywa ukryty w murach kościoła dziennik jednego z założycieli miasta.
Okazuje się, że ręce założycieli Antonio Bay zostały splamione krwią, a za fundamenty posłużyła tu zbrodnia.
Już w pierwszych wprowadzających scenach usłyszymy historię, w zasadzie lokalną legendę o załodze statku, który roztrzaskał się o skały u wybrzeży Antonio Bay.Narrator, tj. sędziwy mężczyzna snujący opowieść przy ognisku grupce małolatów to taki przedsmak uniwersalnego horrorowego klimatu jakim epatować będzie „Mgła”.
Dalej przechodzimy do ujęć prezentujących nadmorskie miasteczko i piękną Stevie o aksamitnym głosie, która tkwi w latarni morskiej, gdzie znajduje się rozgłośnia KAB.
To ona będzie jedną z osób, które jako pierwsze powiążą niepokojące zjawiska jakie zachodzą w miasteczku z nadciągającą znad horyzontu mgłą.
Oczywiście bohaterów, którzy na własnej skórze doświadczą 'godziny duchów’ będzie więcej, ale ich drogi nie skrzyżują się szybo, co pozwala widzowi śledzić filmowe wydarzenia z wielu perspektyw.
Jeśli miałabym w jednym zdaniu scharakteryzować film Carpentera, powiedziałabym, że jest to bardzo klasyczny horror. Sprawnie wykorzystuje schemat opowieści o duchach trochę rodem z dziecięcych bajań, czy ogniskowych historii.
Składa się ze świetnie połączonych sekwencji ujęć z czego każde jest bardziej nastrojowe i upiorne od drugiego. Scena z marynarzami zaatakowanymi na statku, czy 'coś na progu’ drzwi Nicka, czy też mgła wdzierająca się pomiędzy kościelne ławy.
To wszytko popis niesamowitego wyczucia klimat grozy, absolutnie nie do powtórzenia, czego dowodzi klapa remake filmu z 2004 roku, który przyprawia co najwyżej o ból zęba.
Na pewno nie jest to najlepszy horror tego reżysera, ale podobał mi się zdecydowanie bardziej niż „Halloween” do którego jakoś przekonać się nie mogę, ale też wypada bladziej przy „Coś„, które uważam za szczytowe osiągniecie Carpentera. Nie jest to z pewnością horror, który Was powali na kolana historią, bo taka jak napisałam, jest bardzo klasyczna i prosta, ale klimat jest taki, ze klękajcie narody. Zdjęcia są rewelacyjne a muzyka perfekcyjnie trafiona. Chce się na to patrzeć chce się tego słuchać.
Moja ocena:
Straszność:7
Fabuła:6
Klimat:10
Napięci:6
Zabawa:7
Zaskoczenie:5
Walory techniczne:8
Aktorstwo:7
Oryginalność:6
To coś:8
70/100
W skali brutalności:1/10
Gość: Surgeon, 115.95.69.* napisał
Uwielbiam! Rzadko podoba mi się jakikolwiek film o duchach, ponieważ te wszystkie spirytyzmy jakoś do mnie nie trafiają. Masz rację co do klimatu – po prostu powala na kolana. Ten film jest doskonałym przykładem na to, że nie potrzeba brutalnych scenek, żeby się bać.
bradesinarus napisał
Mi z filmów Johna Carpentera obok wspomnianego przez Ciebie „Coś” (Który notabene jest w mojej ocenie najlepszym horrorem jaki w życiu widziałem) podobał się również kapitalny „In the mouth of madness”
ilsa333 napisał
O tak, dobry film.
Bagienniku, miałam o tym zagaić u Ciebie ale, że wpadłeś do mnie… Na serio ten „Fotograf” jest tak dobry? Wiązałam z nim wielkie nadzieje, powiem Ci szczerze, że liczę na coś w stylu „Evilnko”.
Gość: asiokracja, 78.9.154.* napisał
„Coś” najlepsze – mój ukochany film 🙂
Przeglądam blog, ale nie widzę recenzji Sztormu Tysiąclecia z 1999 roku – źle patrzę?
Myślałam, że to też taka trochę klasyka gatunku 🙂
bradesinarus napisał
Powiem tak. Mi Fotograf się podobał. Jak na polskie warunki i mimo wszystkich swych wad jest on dziełem udanym, świetnie zagranym i ciekawym a przede wszystkim trzymającym w napięciu. Nie chcę za wiele spojlerować więc dodam tylko, że mimo dość niskich ocen warto na niego rzucić okiem.
Nie mogę Ci jednak powiedzieć czy dorównuje Evilence. Przyznaję bowiem uczciwie, że tego drugiego filmu nie widziałem. Aczkolwiek sądząc po trailerze uważam, że większe szanse na sprostanie twoim oczekiwaniom będzie miał System (Child 44) Daniela Espinozy (w Polsce premiera planowana jest na 17 kwietnia) który w zasadzie oparty jest na podobnym pomyśle (To znaczy jest poniekąd inspirowany sprawą Andreja Czikatiło i dotyczy serii zagadkowych morderstw dzieci na terenie stalinowskiej Rosji) a w dodatku grają tam Tom Hardy, Noomi Rapace, Gary Oldman czy Vincent Cassel)
Gość: asiokracja, 78.9.154.* napisał
Gapa ze mnie – to Sztorm Stulecia jest, a nie tysiąclecia – przepraszam 🙂