APP (2013)
Anna studiuje psychologię, stara się o certyfikat płetwonurka, opiekuje się kalekim bratem, a w między czasie imprezuje z przyjaciółką, Sophie. Dziewczęta ruszają na balangę do kolesia, który okazuje się byłym chłopakiem Anny z czasów licealnych. Nazajutrz Anna budzi się z potężnym kacem i nową aplikacją na swoim smartfonie. Aplikacja o nazwie IRYS, początkowo bardzo pomocna, okazuje się złośliwym wirusem, który przenosi się z jednego sprzętu na drugi, przejmując władzę nad telefonem/ komputerem/ tabletem, a w konsekwencji także nad ich użytkownikami.
To pierwszy holenderski thriller jaki miałam okazję obejrzeć. Sam opis filmu nie koniecznie mnie zainteresował, bo techno thrillery przeważnie mnie nudzą.
Początek filmu to sceny z udziałem niejakiej Lisbeth, która postanawia pożegnać się z życiem wskakując pod pociąg. Nie wiemy jeszcze jaki związek ma ona z główną bohaterką, Anną. Temat zostaje ucięty na dłuższy czas, a my poznajemy śliczną Annę i skupiamy się na jej maluczkich poczynaniach.
Muszę przyznać, że pierwsza połowa filmu, gdy wirus Irys powoli dezorganizuje życie Anny jest całkiem ciekawa. Zastanawiałam się co z tego jeszcze wyniknie. Minus jest taki, że bardzo łatwo można się domyślić kto jest odpowiedzialny za złośliwą aplikację. Ale niech tam.
ZaIRYSOWANY telefon Anny wymyka jej się z pod kontroli. Sam wysyła wiadomości, infekuje inne sprzęty, kręci filmy. Doprowadza do bardzo niefajnej sytuacji na uczelni i konfliktu z przyjaciółką.
Niestety w drugiej połowie sytuacja zaczyna zmierzać w nieciekawym kierunku. Anna podejmuje rękawice, chce pozbyć się Irys i trafia na trop osoby odpowiedzialnej za jej stworzenie i zainstalowanie na jej fonie. Z naszej Anny wychodzi Lara Craft, która walczy jak lwica, kopie, wierzga i pozostawia za sobą kolejne pokiereszowane ofiary, które chciały wejść jej w drogę.
Tempo robi się zawrotne i nie bardzo to wszytko pasuje do raczej spokojnych początków rozgrywki. Im dalej, tym gorzej, pojawiają się coraz bardziej nonsensowne wątki, próbujące dodatkowo skomplikować sprawę. Zupełnie nieprzemyślany finał, powrót Lisbeth z zaświatów – dziwny i niejasny i wreszcie happy end, który happy end’em wcale nie jest.
O ile początki były dobre, to ciąg dalszy jest konsekwentnym pogrzebaniem dobrego wrażenia, jakie udało się zbudować.
Czyli o fabule wiele dobrego powiedzieć nie mogę.
Co się tyczy sprawy formy to tu jest bardzo ładnie. Graficznie obraz prezentuje się elegancko, choć nieco sztucznie i nazbyt gładko – co jednak jakby nie patrzeć pasuje do techno fabuły. Muzyka niezła, oczywiście elektroniczna.
Jeśli będziecie oglądać film na sprzęcie z androidem możecie pobrać sobie apkę, która daje możliwość obejrzenia dodatkowych scen na osobnym ekranie. Czyli np. w czasie jakiś nudnawych ujęć, możemy zobaczyć, co dzieje się w innym miejscu filmowego planu. Na second screem pojawiają się też fragmenty sms’owych rozmów, czy wycinki artykułów. Ja oczywiście z tej opcji nie skorzystałam, ale tak jak mówię, jest to opcja dodatkowa i jeśli olejecie aplikacje nie uronicie nic z fabuły. To pierwszy film z wykorzystaniem takiej technologii.
Dla mnie, mimo tej całej bajeranckiej otoczki film jest mniej niż średni. Typowy przykład przerostu formy nad treścią.
Moja ocena:
Straszność:4
Fabuła:5
Klimat:5
Napięcie:5
Zaskoczenie:3
Zabawa:5
Aktorstwo:6
Walory techniczne:6
Oryginalność:6
To coś:4
49/100
W skali brutalności:1/10
No nie, jak to oglądać bez aplikacji. Bardzo nie ładnie. Twórcy filmu się pogniewają 🙂
Ale widzę, ze o samym filmie podobna opinia – zmarnowany potencjał.
Jeśli to pierwszy holenderski thriller, to drugi musi być Spoorloos.
Nw czy wiecie, ale w tym filmie zastosowano technologię „Second Screen”. W trakcie seansu należy mieć przy sobie telefon lub tablet z zainstalowaną specjalną aplikacją. Aplikacja integruje się z filmem za pomocą dźwięku i pozwala ponoć przeżywać to, co bohaterka. Sam film ponoć średni, ale z aplikacją może być ciekawym doświadczeniem. Powinna to sprawdzić, Ilsa i opisać swoje doświadczenie.
zmarnowany potencjal, moglo być o niebo lepiej i efektowniej… szkoda czasu na ogladanie takich niewypalów, bardzo schematyczny film, nietrudno odgadnąć, jak zakończą się niektóre sceny 🙂