W poszukiwaniu nieznanego Kadath – H.P. Lovecraft
Po przeczytaniu „Koszmarów i fantazji„, czyli zbiorów listów i esejów Lovecrafta wiedziałam, że czas już najwyższy bliżej zapoznać się z jego twórczością literacką.
W moje ręce wpadała nowelka „W poszukiwaniu nieznanego Kadath”.
Muszę przyznać, że nigdy nie czytałam niczego równie obłędnego.
Ralph Carter, bohater, który występuje też w innych dziełach autora, śni o pięknym mieści skąpanym w promieniach zachodzącego słońca. Niczego tak nie pragnie jak na zawsze zatopić się w tym śnie. Wykorzystując zdolność świadomego śnienia wyrusza w drogę w poszukiwaniu swojej utopii.
Tak trafia do krainy snu. Owa kraina pełna jest najwymyślniejszych dziwów, których barwne opisy biją na głowę najbardziej twórczą fantastykę.
Carter wędruje po przedziwnych ziemiach i spotyka jeszcze przedziwniejsze istoty. Niektóre z nich są mu przychylne, inne mają wręcz odwrotne zamiary. Niektórzy napotkani tam bohaterowie są stałymi rezydentami krainy snów inni, podobnie jak Carter tylko odwiedzają ją w onirycznym transie.
Spośród najróżniejszych stworów zdarzają się istoty całkowicie zwyczajne, ale to tylko pozory. W swojej podróży Ralph spotyka dzielne koty, swoistą kocią armię, która w czasie pełni odwiedza księżyc, skąd wracają jednym kocim susem prosto na dachy ziemskich domów. Toczą one rozliczne bitwy z wrogo nastawionymi mieszkańcami krainy snów, którym nie podoba się kocia natura. Oczywiście stają się one sprzymierzeńcami bohatera, co wcale nie dziwi ze względu na obłędną miłość autora noweli do tych stworzeń:)
Nie tylko one wesprą Cartera w jego podróży. A co jest jej celem, po za tym, że ponowne zobaczenie niezwykłego miasta? Carter musi przekonać bogów snów, którzy zazdrośnie bronią przed śniącymi najpiękniejszych zakamarków swojej krainy, by dopuścili do do wyśnionego miasta.
Niektóre z opisanych wydarzeń mrożą krew w żyłach, ale wszystkie co do jednego mają niezwykłą, czarodziejską moc uwodzenia czytelnika.
Wyobraźnia Lovecrafta nie ma żadnych granic. Buduje on światy w najdrobniejszych szczegółach, tworzy bogów, ludzi, stworzenia, budowle, wierzenia i ciąg fantastycznych zdarzeń. Nie ucieka przed brutalnością, ale nadaje jej baśniowy wymiar, używa symboli, metafor. A gdy jesteśmy przy metaforach warto szepnąć coś o finale tej opowieści, który jest dość przewrotny, ale i mądry w swoim przesłaniu.
„Awanturnicza kronika przygód w krainie snu”, jak określił swój utwór Lovecraft, jest pisana 'jednym ciągiem’. Brak tu jakiegokolwiek podziału, który ułatwił by czytelnikowi porcjowanie książki. Jesteśmy w wirze wydarzeń, z którego nie możemy się tak po prostu wyrwać, tak jak czasami trudno się przebudzić, wyrwać ze snu.
To najdziwniejsze co miałam okazję czytać. Jestem pod kolosalny wrażeniem. Zasobami swojej wyobraźni Lovecraf mógłby obdzielić co najmniej kilku artystów.
Recenzja bierze udział w wyzwaniu Klasyka horroru
Właśnie czytam tom opowiadań „Sny o terrorze i śmierci” Lovecrafta i tam znajduje się to opowiadanie, ale jeszcze do niego nie dotarłam. O wiele bardziej póki co podobał mi się „Zew Cthulhu”. Biografia pisarza też już wypożyczona…planuję póki co zaznajamiać się z klasyką.
Dobra książką nie jest zła. Tym bardziej porządny horror.
Moge prosic o recenzje Dark touch (2013) ?
Dark touch: https://bibliahorroru.pl/2013/10/Niech-stanie-sie-krzywda