Jessabelle/ Klątwa Jessabelle (2014)
W wyniku wypadku samochodowego Jess traci ukochanego chłopaka. Nie ma już nikogo bliskiego, więc decyduje się wrócić do Luizjany by zamieszkać z ojcem. Ojcem, który po śmierci jej matki oddał ją na wychowanie ciotce. Jess przybywa do starego domostwa, które zwiedza z wysokości wózka inwalidzkiego. Odnajduje tam kasety wideo, które nagrała dla niej śmiertelnie chora matka. Tak Jess poznaje kobietę, której nie miała okazji poznać osobiście, kobietę dość niezwykłą, która za pomocą nagranych filmów pragnie przekazać córce informacje na temat jej przyszłego losu wywróżonego z tarota. Chyba nie trzeba nadmieniać, że przyszłość Jess maluje się w wyjątkowo przykrych barwach. Wydarzenia rozgrywające się w starym domu zdają się potwierdzać istnienie siły zagrażającej życiu Jess.
Horror „Klątwa Jessabelle” reklamowany jest jako nowe dzieło twórcy „Piły”. Niestety chodzi o Kevina Greuterta, czyli reżysera „Piły VI” i „Piły 3D”, czyli gościa, który raczej nie kojarzy się z sukcesem serii lecz jej powolnym dogorywaniem. Co prawda facet pracował wcześniej jako montażysta w poprzednich odsłonach filmów, ale tak czy siak podniecanie się jego osobą nie zwróci uwagi nikogo kto wie o co chodzi.
„Jessabelle” nie ma nic wspólnego z pokręconym, sadystycznym thrillerem, jest to raczej horror nastrojowy z wątkami ghost story którego akcja umiejscowioną w stanie słynącym z wierzeń voodoo.
Początek filmu nie bardzo mnie porwał i gdyby nie druga połowa obrazu, gdzie wydarzenia nabierają tempa i nastąpi ciekawy zwrot akcji nie oceniłabym go zbyt dobrze. Owszem twórcy starali się zbudować klimat opierając się główne na stosownej scenografii. Upiorny dom robi dobre wrażenie, ale nie zmienia to faktu, że jest trochę drętwo i gotowa jestem obarczyć za to winą odtwórczynie głównej roli. Jej postać potrzebowała mocnych wrażeń, żeby się trochę obudzić.
Ogromnym plusem są wspomniane nagrania video, na których obserwujemy matkę Jess, która ze sceny na scenę coraz bardziej przeraża nas swoimi karcianymi sztuczkami.
Dalej mamy coraz więcej sytuacji rozgrywających się na granicy snu i jawy jakich doświadcza Jess.
Dziewczyna posiłkując się wskazówkami z kart matki stara się rozwikłać zagadkę… no właśnie, czego? Dziwnej istoty, która zdaje się ją prześladować i atakować z coraz większą mocą.
Pomaga jej w tym szkolny kolega.
Jess odwiedza miejsca i ludzi, którzy mogą wiedzieć coś na temat jej 'małego problemu’. Tu warto zwrócić uwagę na scenę z udziałem starej gosposi, która niegdyś pracowała dla rodziców dziewczyny. Majacząca babcia robi kolosalne wrażenie.
Im dalej tym lepiej, bo wypad łódką na bagna przynosi kolejną piorunująca niespodziankę.
Coraz więcej wątków związanych z czarną magią i coraz więcej niejasności względem przeszłości rodziców Jess.
Reasumując jest to obraz obfitujący w niespodzianki, starający się zmieniać tor myślenia widza, ale niestety nacechowany pewną niekonsekwencją w budowaniu nastroju, który jak wspomniałam, w drugiej połowie jest znacznie mocniejszy, ale nadal zdarza mu się przygasać. Do tego dochodzi jeszcze słabe aktorstwo głównej bohaterki i sporo niepotrzebnych wątków pobocznych jak chociażby upychany na siłę wątek a’la romansowy.
Najprościej będzie sklasyfikować „Klątwę Jessabelle” jako obraz trochę lepiej niż średni. Można spojrzeć, nie będzie źle, ale nie wypada spodziewać się fajerwerek. 28 listopada polska premiera kinowa.
Moja ocena:
Straszność:7
Fabuła:7
Klimat:7
Napięcie:6
Zabawa:6
Zaskoczenie:8
Walory techniczne:6
Aktorstwo:6
Oryginalność:6
To coś:6
65/100
W skali brutalności:1/10
Gość: Projekt Horror, *.eia.pl napisał
Ja jestem ciekawa tej produkcji i zamierzam wybrać się do kina, choć staram się nie nastawiać zbytnio na jakieś nie wiadomo, jak dobre kino. Obejrzymy zobaczymy 🙂