Joshua (2007)
Dziewięcioletni Joshua to nieprzeciętnie inteligentny i utalentowany muzycznie chłopiec. Swoją postawą wprawia w konsternację najbliższe otoczenie toteż rodzice nie bardzo widzą jak z nim postępować. Kiedy na świat przychodzi kolejne dziecko, ich córeczka Lily, na niej skupiają swoją uwagę. Jak każdy starszy brat Joshua czuje się w tej sytuacji odepchnięty, ale w jego przypadku to poczucie zmieni się w nienawiść do najbliższych.
Na początku możemy współczuć chłopcu, jednak z czasem, gdy zaczniemy mu się baczniej przyglądać zauważymy, że Joshua to nie skrzywdzone dziecko, a mały socjopata, który sukcesywnie zmienia życie swojej rodziny w piekło.
Nie sądziłam, że kiedykolwiek sięgnę po ten film ponownie. Miałam pecha być na nim w kinie. Żaden z kinowych seansów tak mocno nie wytrącił mnie z równowagi.
Teraz, gdy ponownie zapoznałam się z jego treścią muszę przyznać, że nie jest to film tak tragiczny, jak oceniłam go siedem lat temu. Może dlatego, że dźwięk z komputera nie daje tak mocno po uszach jak kinowe głośniki i tym razem monotonna, nieustannie lecąca filmowa muzyka klawiszowa, nie wywołała u mnie bólu głowy? Może dlatego, że oglądając go teraz w domu byłam nastawiona wyczynowo, by wytrwać przed ekranem dwie godziny, a kiedy robiło się zbyt smętnie urządzałam przechadzkę po domu? Może po prostu to nie jest dobry film do kina? Za długi, zbyt powolny, duży ekran wyciąga na światło dzienne wszystkie mankamenty realizacyjne, od prowadzenia kamery, po montaż.
Scenariusz filmu jest wtórny. Nie da się ukryć, że popieprzone złe dzieci to ciekawy i pożądany temat, ale też mający swoje ograniczenia. W zasadzie konstrukcja fabuły filmu, w którym głównym antagonistą jest dzieciak opiera się na schemacie: dziecko nie może być niczemu winne, dorosły w konfrontacji z takim dzieckiem nie ma żadnych szans, bo po pierwsze, nikt mu nie uwierzy, że małolat stanowi zagrożenie dla życia rodziny, po drugie samemu nieszczęsnemu rodzicowi trudno jest zaakceptować fakt, że jego dziecko jest złe.
Tak było już od czasów „Omena„, gdzie szatański pomiot manipulował swoimi rodzicami, a gdy ci poczuli się zagrożeni wyeliminował ich by znaleźć innego opiekuna. Taki sam schemat widzieliśmy też w „Synalku„, „Kręgu„, czy w późniejszych filmach jak „Przypadek 39„, czy „Sierota„. Dzieci bywają wspaniałymi antybohaterami. Budzą podziw dla swojego sprytu i specyficzny rodzaj lęku.
Joshua nie jest dzieckiem szatana, czy pomiotem bestii z morskich głębin. Jest inteligentnym dzieciakiem, który na wczesnym etapie rozwoju dostrzega, fakt, że jest inny. Widzi w oczach swoich opiekunów dezorientację i brak akceptacji.
Próbuje zwrócić na siebie uwagę odgrywając role cudownego dziecka, gdy to nie skutkuje, zwraca się przeciwko swoim rodzicom. Już w tak młodym wieku ma zapędy dość mordercze, a socjopatia umożliwia mu całkowity brak refleksji nad własnymi czynami. Gdy do tego dodamy jeszcze nieprzeciętny intelekt otrzymujemy maszynę do zabijania zamknięta w ciele dziecka. Maszynę, która bezlitośnie wykorzystuje słabości otoczenia jak skłonność matki do popadania w depresję, czy nieporadność ojca w pełnieniu roli głowy rodziny. Wykorzystuje religijność babci, czy bezsporną bezbronność niemowlęcia, by w ten sposób spełnić swoje marzenia. O co chodziło chłopcu dowiemy się w finale filmu. Popieprzone złe dzieci zawsze dostają to, co chcą.
Pisałam o mankamentach realizacyjnych, ale nie wspomniałam o aktorstwie. Tu też nie jest najlepiej, bo choć dorośli spisują się dobrze, to chłopiec wcielający się w postać małego socjopaty nie udźwignął swojej roli i na tle innych, popieprzonych dzieci wypadł bardzo blado. Jego gra jest bardzo powierzchowna i nie był on w stanie wydobyć z siebie nic, co zrobiłoby wrażenie na widzu. Nie chwycił mnie za gardło samym spojrzeniem, jak to było w przypadku jednej pamiętnej sceny w gabinecie psychologa w filmie „Przypadek 39”.
Podsumowując, film średni, nieznośnie długi i powolny, posiadający nader dużo wad jak na obraz mało odkrywczy nie niewymagający wielkiej twórczej inwencji.
Moja ocena:
Straszność:4
Fabuła:6
Klimat:6
Napięcie:7
Zabawa:5
Walory techniczne:5
Zaskoczenie:5
Aktorstwo:6
Oryginalność:4
To coś:5
53/100
W skali brutalności:1/10
Gość: Projekt Horror, *.eia.pl napisał
Do filmu się przymierzam i to od dłuższego czasu, ale zawsze znajdę coś innego do obejrzenia. Kurczę szkoda, po opisie (naiwna ja :P) myślałam, że będzie całkiem udany – ale jak widzę, wyszło jak zawsze. Pozdrawiam
doris337 napisał
Dobry film ale mało oryginalna fabuła.
savio-mask napisał
Widziłem ten film niedawno (drukarnie Wrocław mają godziny naprawdę wolne…) i miałem jakoś mieszane uczucia. Nie był to jednak zły film 🙂