Horns/ Rogi (2013)
Igg Perrish, młodzieniec o złotym sercu planuje poślubić swoją ukochaną, Merrin, niestety dziewczyna zrywa z nim, a tej samej nocy zostaje zgwałcona i zamordowana w lesie.
Wszystkie tropy prowadzą do Igg’a, rozżalonego kochanka. Nikt tak naprawdę nie wierzy w jego niewinność, ale dowodów zbrodni brak, bo jego adwokat przezornie podpalił laboratorium, gdzie badano ślady zebrane na miejscu zbrodni.
Igg jest delikatnie mówiąc, w dołku. Gdy budzi się pewnego dnia, widzi, że na jego głowie wykiełkowały rogi. Ostateczny dowód na to, że jest wcieleniem zła, czy też może szansa na udowodnienie swojej niewinności? Bo to nie są zwykłe rogi, dzięki nim ludzie objawiają przed Igg’iem swoje najmroczniejsze sekrety.
Nowy horror Aleksandra Aji. Twórcy, któremu wrota do Hollywood otworzył „Blady strach„. Od tamtego czasu reżyser z powodzeniem kręci horrory. Ma na koncie takie tytuły jak „Wzgórza mają oczy” (remake), czy „Lustra”.
W ubiegłym roku nakręcił nowy film w oparciu o powieść Joe’go Hilla. A kim jest ten Joe Hill? To Joseph Hillstorm King, starszy z synów Stephena Kinga. Ha!.
Nie czytałam niczego co spłodził potomek króla horroru, przynajmniej ten potomek, a chłopak ma na koncie trzy powieści i zbiory opowiadań, znacznie więcej niż młodszy brat, który poszedł w kierunku kariery akademickiej. Czytałam kiedyś, dawno, książkę Owena Kinga „Jesteśmy w tym wszyscy razem”, ale jeśli chodzi o twórczość starszego syna to jestem ciemna.
„Rogi” to dość ciekawy produkt filmowy, ale nazwanie go horrorem trąci przesadą. Film w ogóle nie jest straszny i w założeniu nie miał taki być. Kiedy widzę jak Aja operuje groteską, czarnym humorem i wątkami obyczajowymi, a także kryminalnymi, nie powstaje z tego skojarzenie z gatunkiem grozy.
Zaszufladkowanie go w ramy horroru było największym błędem producentów, bo przez to budzi oczekiwania, których w żaden sposób nie jest w stanie spełnić. Czego mamy się tu bać? Gdzie jest klimat grozy?
Przez to skupiamy się na tym, czego nie ma i ciężko jest docenić to, co jest. A jest dużo innych ciekawych elementów.
Jest ciekawa zagadka kryminalna, dotycząca śmierci Merrin. Jest wątek fantastyczny, czyli rogi, które wywołują u ludzi rozpętanie najbardziej skrywanych instynktów i które powodują wiele śmiesznych sytuacji (nie strasznych, nie!) i jest wątek romansowy, całkiem strawny, zalatujący Kingowską wizją świata (najsilniejsze przyjaźnie to te zawarte w dzieciństwie).
Do udziału w filmie zaangażowano Daniela Radcliffe’a, który po opuszczeniu Hogwartu radzi sobie w kinie całkiem dobrze, oraz bardzo utalentowaną Juno Temple, którą pokochałam od czasu jej roli w „Pęknięciach”. Ogólnie w obsadzie ujrzymy wiele znanych twarzy, widać, że twórcy byli nastawieni na zrobienie czegoś z rozmachem.
Bardzo, bardzo podobała mi się muzyka filmowa, choć większość użytych tu kawałków służyło za ścieżki w innych popularnych produkcjach, jak „Heroes” Davida Bovie, czy soundtrack z „Wikingów”, ale wszytko fajnie.
Efekty specjalne, są, muszą być, niestety, bo wymowa filmu mocno czepia się wątków fantastycznych, więc w finale trzeba się spodziewać 'BUM’, a bum musi być efektowne. Jak dla mnie wypadło ono trochę nazbyt ckliwie, w porównaniu z całością produkcji, która nieustannie puszczała do nas oko.
Ciekawi mnie na ile filmowy scenariusz jest zbieżny z pierwowzorem, tj. książką. Pocięli i połatali wg. swojej wizji, czy trzymali się twardo fabuły powieści? Cokolwiek zrobili, złego czy dobrego dla autora historii, ma on u bogu swojego tatę, który zawsze może mu przypomnieć, co przez wszystkie lata najróżniejsi synowie Hollywoodu wyprawiali z jego powieściami:)
Podsumowując nie uważam by był to film nieudany, ale rozminął się ze swoim gatunkiem. Ogląda się go przyjemnie, jest w pewien sposób pomysłowy i nieszablonowy, ale nie zostanie tegorocznym hitem.
Moja ocena:
Straszność: 3
Fabuła:7
Klimat:6
Napięcie:7
Zabawa:9
Zaskoczenie:6
Walory techniczne:7
Aktorstwo:7
Oryginalność:7
To coś:6
65/100
W skali brutalności: 2/10
Gość: dam, *.icpnet.pl napisał
Książka oczywiście znacznie lepsza od filmu, ale na palcach jednej ręki moge policzyć ekranizacje, przy których nie miałem wrażenia, że oglądam pozcinane streszczenie książki, w tym wypadku tak jest. Co jest ciekawe, bo pod względem fabuły jest to dosyć wierna adaptacja, jest trochę zmian, ale zasdaniczo trzyma się książki. W każdym razie duży plus za to. Wynika z tego też minus, pewnych kwestii nie da się oddać językiem filmu, na czym historia dużo traci, film wydaje się znacznie bardziej płytki niż książka. Minus też za słabe efekty specjalne, jak już nie mieli budżetu mogli je sobie darować. Poza tym film warsztatowo zrobiony bardzo przyjemnie, ładne zdjęcia, dobra muzyka wszystko ze sobą gra. Rozczarowania nie ma, choc fakt że to raczej nie horror.
Gość: Koper, *.dynamic.chello.pl napisał
I co z tego, że nie jest horror? Ojciec Chrzestny czy Dawno temu na Dzikim Zachodzie to też nie horror, a filmy wybitne. 😛 Trochę nie rozumiem w ogóle podnoszenia tego typu kwestii. Rogi to gatunkowy miks, a owszem, i bardzo dobrze, ja tam gatunkowe miksy lubię. Nie jest to kino zrobione przez wielką wytwórnię z dużym budżetem i dla szerokiej publiczności, dzięki czemu Aja nie musiał iść na kompromisy i mógł sobie spokojnie przemieszać ckliwy melodramat, retrospekcje rodem z kina familijnego ze scenami typu rozwalanie głowy shotgunem czy bardzo ładną scenką erotyczną. I w to mi graj. 😉
A co do efektów moim zdaniem zupełnie poprawne. Czasem węże trochę zalatują CGI, ale nie aż tak strasznie znowu, żeby narzekać, w wielu wysokobudżetowych filmach efekty wypadają bardziej sztucznie. A finałowa, komputerowo podrasowana charakteryzacja Pottera niczego sobie.
bradesinarus napisał
Witam!
No cóż! Muszę uderzyć się w pierś i przyznać, że należę do grona osób oszukanych przypiętą temu filmowi łatką „horror”, czego dowodem może być choćby opinia na jego temat wyrażona przeze mnie na blogu, gdzie prawie zrównałem go z Ziemią.
Tak po prawdzie bowiem oglądało mi się go bezboleśnie (oględnie rzecz ujmując), niektóre sceny były autentycznie zabawne (bójka dziennikarzy czy wizyta u lekarza), klimat był całkiem sympatyczny, Juno Temple przeurocza a fabuła interesująca oraz momentami zaskakująca.
Przyznaję jednak, że nie postawiłbym dziełu Alexandra Aji wyższej noty niż 6/10.
Nawet przy zmianie gatunkowej kategoryzacji nadal pozostałby bowiem najważniejszy problem tego obrazu czyli miałka i kompletnie beznadziejna kreacja Daniela Radcliffe’a, który jest kompletnie pozbawiony charyzmy i nawet na chwilę nie zdobył mojej sympatii dla odgrywanej przez siebie postaci.
ilsa333 napisał
Wg. mnie przynależność gatunkowa ma jednak znaczenie. Jeśli zamiast horroru mamy thriller, to niewiele to zmienia, ale jeśli zamiast horroru jest czarna komedia, to nie wszyscy to tak dobrze przyjmą. Nie mówię tu o sobie, bo już przywykłam do takiego wywodzenia widza w pole, ale nie wszyscy tak elastycznie do tego podchodzą, zwłaszcza jak wybulą na bilety do kina z zamiarem posrania się w gacie ze strachu, a tu taka śmieszno smutna historia.
Nie twierdzę, że horror jest jedynym właściwym gatunkiem, najlepszym itp. to zupełnie nie w tym rzecz, chodzi mi o oczekiwania, bo konfrontacja z nimi jest najważniejsza kiedy oceniamy film, spełnia je, czy nie? Podejrzewam, że gdyby „Ojcu chrzestnemu” przymięto nieopatrznie łatkę komedii albo horroru to też wpłynęłoby to na odbiór, abstrahując już od wybitności filmu.
Gość: Buffy1977, 80.51.17.* napisał
Idę na to do kina, choć książki również nie czytałam, bo po jednym zbiorku opowiadań Hilla odrzuciło mnie od jego prozy.
Co do przynależności gatunkowej to wystarczy patrzeć, jak w USA został sklasyfikowany (jako hybryda dramatu, fantasy i horroru). Jak ktoś patrzy na polskojęzyczne strony to jest stratny, bo na ogół mijają się z gatunkiem.
ilsa333 napisał
Strony jak strony, to też fakt, ale cała machina promocji szła w stronę horroru.
asia.kaminska napisał
Wybieram sie jutro
Gość: Koper, *.dynamic.chello.pl napisał
To, ze ktoś gdzieś wyczyta „horror” i nastawia się na czysto gatunkowe kino grozy to jest tylko i wyłącznie jego problem, a nie filmu. Poza tym nie wiem kto i gdzie napisał, że to jest horror. Nawet na imdb jest wymienionych kilka gatunków, trailery i opisy filmu też raczej nie sugerowały typowego horroru. Poza tym cóż to za podejście w ogóle: „Idę na horror, a jak się okaże, że zamiast być straszny jest zabawny, to jestem niepocieszony i marudzę, niezależnie czy jest fajny czy nie”. To oczywiście nie do Ciebie Ilsa, ale zauważyłem że wielu zwłaszcza młodych „kinomanów” ;P w ten sposób ocenia filmy. I stąd przezabawne skądinąd „Rec 3” ma strasznie niskie noty bo się fani poprzednich części poobrażali na reżysera, że mając dość konwencji i tematu postanowił zrobić sobie jaja i nakręcić pastisz. I z „Rogami” jest trochę podobnie.