The Canal (2014)
David pracuje w archiwum filmowym, gdzie pewnego dnia wpada mu w ręce nakręcony przez policję obraz z miejsca zbrodni. Ku swojemu zaskoczeniu odkrywa, że nagranie z 1902 roku został zarejestrowane w jego domu.
To jego dom, gdzie mieszka wraz z piękną żoną i uroczym synkiem był miejscem zabójstwa niewiernej żony, dwójki małych dzieci i bogu ducha winnej guwernantki. Makabrycznego mordu dokonał były właściciel chaty, który od tej pory będzie prześladował Davida w snach.
Na jawie David odkryje, że jego żonka puszcza się na boku, mężczyzna nie zdąży jednak wyjaśnić sprawy, bo w dniu w którym śledził on żonę, ta przepadła bez wieści.
W końcu wszystkie filmowe wydarzenia zaczną krążyć coraz bliżej tytułowego kanału, zbiornika wodnego tuż obok, którego mieszka David z familią, tego samego kanału, z którego na początku XX wieku wyłowiono nieszczęsną rodzinę, a teraz także i żonę Davida.
No, proszę mamy wreszcie całkiem dobry film w smutnym roku 2014:)
Horror pochodzącego z Irlandii reżysera mile mnie zaskoczył. Początkowo oglądałam go pogrążona w półśnie, bo tak mi ostatnio niedoczas dokuczał, jednak bardzo szybko wciągnęłam się w filmowo fabułę i pod koniec seansu byłam już jak najdalsza od wymarzonego snu.
Po przeczytaniu opisu fabuły, czy mojego, czy innego pewnie zastanawiacie się, nad czym się tu zachwycać? Bo scenariusz prosty jak konstrukcja cepa, jeszcze nim zaczniemy film oglądać można się domyślić, o co tak naprawdę chodzi.
Ograny motyw typowy dla paranoid thriller– jestem szalony czy widzę duchy? Typowy także dla ghost story czy horroru psychologicznego, bo ostatecznie mamy podejrzenie, że w domu Davida straszy, straszy w okolicy kanału, straszy w obskurnym publicznym szalecie, gdzie zaszył się nasz bohater po tym jak został świadkiem harcy żonki. Załamanie nerwowe, zazdrość, trauma jaką niesie dla naszego bohatera odkrycie zdrady. Wszytko to nasuwa dość jednoznaczne wnioski. Ale… No właśnie 'ale’.
Tym 'Ale’ jest sposób opowiedzenia tej historii. Nie chodzi mi tu tylko i wyłącznie o 'dobre środku przekazu’, bo najefektowniejsze efekty nie uratują filmu jeśli pomysł jest denny, chodzi mi o jakiś, być może samorodny, talent do snucia opowieści. Snucia jej w sposób przykuwający uwagę, stopniujący napięcie i wreszcie zaskakujący, gdy w finale, tj. bardziej w epilogu fabuła robi nieoczekiwany zwrot. To, co widz uznał za domknięcie fabuły, czyli najprawdopodobniej przewidziany zwrot akcji nie jest wcale końcem, nie jest tą fajerwerką. Reżyser nie odpuszcza nam do samego końca i to jest fajne.
A co mamy w międzyczasie? Tak jak napisałam, wątki typowe: duch mordercy, którego David chce dorwać a przynajmniej udowodnić jego istnienie dzięki starej kamerze, którą próbuje nagrać krążącego po domu i wyłaniającego się z trawy nad kanałem ducha.
Nasza postać z zaświatów objawia się przed widzem najczęściej w postaci cienia, złowrogo zawisającego kilka metrów nad ziemią. Jego pełne oblicze widzimy głównie w starych nagraniach, do których dorwał się David. Chwila w której po raz pierwszy styka się on z bez wątpienia demonicznym człowiekiem przypieczętowała jego los.
W jakiś dziwny sposób pobudziła wyobraźnie, każe rozważyć, czy czasem aby jego żonka też nie złamała małżeńskiej przysięgi, no i masz… Im mniej wiesz tym lepiej śpisz, obecnie David już prawie nie sypia, zachowuje się jak ci wariaci z TLC czekający na apokalipse zombie. Widzimy świat oczami Davida, widzimy to, co on widzi, więc jego zachowanie jest w naszych oczach uzasadnione, przynajmniej w pewnym stopniu, zależnym od tego jak silnie podziałają na nas sugestywne -bardzo- sugestywne typowe dla ghost story chwyty.
Do tych wszystkich pochwał warto dorzucić ciepłe słowo dla aktorów, którzy dawali sobie radę całkiem dobrze. Oszczędne efekty wystarczyły, jeśli połączono je z dobrym montażem i zdjęciami. Szczególnie podobały mi się sekwencje ze starej kamery, więc sprawy techniczne całkowicie zadowalają.
Podsumowując, film bardzo udany. Zgrabnie zrobiony i mimo schematycznego motywu sprawnie grający widzowi na nerwach. Czasami nie trzeba szukać pomysłów nie wiadomo gdzie, bo w rękach sprawnego twórcy nawet banał może się sprzedać.
Moja ocena:
Straszność:7
Fabuła:8
Klimat:8
Napięcie:8
Zaskoczenie:7
Zabawa:8
Walory techniczne:8
Aktorstwo:7
Oryginalność:6
To coś:7
74/100
W skali brutalności:1/10
Gość: Koper, *.dynamic.chello.pl napisał
są już napisy do tego? 🙂
ilsa333 napisał
Są, są inaczej bym nie obejrzała:)
Gość: Projekt Horror, *.eia.pl napisał
Nawet o tym filmie nie słyszałam, ale z tego co piszesz warto sobie go zobaczyć 🙂 Pozdrawiam.
Gość: Koper, *.dynamic.chello.pl napisał
Bardzo udany i nastrojowy horror. Historia niby oklepana, chwyty ograne, ale jakoś to wszystko tak porządnie zrobione, że wciąga i trzyma w napięciu. Podobały mi się też zdjęcia we wnętrzu domu oświetlonego świątecznymi lampkami- te światła, niebieskie, czerwone, zielone przywodziły mi na myśl „Suspirię” Argento. Ciekawe, czy to świadoma inspiracja autorów „The Canal”. A jeśli miałbym się czegoś czepić to chyba ostatniej sceny – w moim odczuciu już niepotrzebna. Ale tak czy inaczej udany seans.
ilsa333 napisał
Mnie się właśnie taki finał podobał:)