La casa muda/ Cichy dom (2010)
Laura i jej ojciec Wilson mają pracować przy remoncie domu wuja Nestora, położonego w małej Urugwajskiej wiosce na skraju lasu. Przybywają tam tuż przed zmrokiem i dopiero nazajutrz mają rozpocząć pracę.
Nie dane im będzie w spokoju przeżyć nocy, bo niepokojące odgłosy wydobywające się z głębi domu nie dadzą Laurze spokoju. Dziewczyna zbudzi ojca i przekona go by sprawdził, co się dzieje. Tatuś nie powróci żywy z tych zwiadów.
Wielokrotnie, między wierszami innych wpisów wspominałam o tej produkcji. Zachwalałam jej klimat i ciekawy sposób realizacji.
Horrory rodem z dalekiej Ameryki Południowej nie docierają do nas zbyt często. W zasadzie, „La Casa Muda” był pierwszym straszakiem z tamtego rejonu, który miałam okazję obejrzeć.
Swoją popularność niewątpliwie zawdzięcza nominacji do Oscara, która to sprawiła, że zainteresowało się nim wiele osób. Rok po premierze filmu amerykanie zmajstrowali swój remake – co było do przewidzenia. Anglojęzyczny film miał bardziej klarowną historię, ale sporo tracił na tym klimat, o czym pisałam w jego recenzji.
Wracając do oryginału to mimo niewątpliwego wyróżnienia jakie zafundowała mu akademia nie jest to film budzący bezbrzeżny zachwyt u widzów. Jest na to zbyt pasywny, zbyt minimalistyczny, zbyt oniryczny, zbyt niejasny, by porywać tłumy.
Cała fabuła skupia się na powolnych przejazdach kamery po ciemnym domu. Laura, tuż po tym, jak z powodu śmierci ojca zostaje sama na placu boju, próbuje odnaleźć niewidzialnego sprawce zbrodni.
Krąży więc z lampą po kolejnych zakurzonych pokojach i powoli odkrywa mroczną tajemnicę domu. Tu mamy bardzo ciekawy zwrot akcji. Nie towarzysza mu fanfary, więc nieuważny widz, którego uśpiła pierwsza połowa 'krajoznawcza’ może go po prostu nie zauważyć:) To jest najlepsze w tym filmie. Nikt nie będzie nam wskazywał palcem, w którą stronę spojrzeć, mamy być taka samo zdezorientowani, jak nasz bohaterka.
Przemykające cienie dorosłego mężczyzny i małej dziewczynki to jedyne wskazówki do momentu feralnego znaleziska na pietrze.
Ciemność rozświetla światło lampy, którą dzierży Laura i światło flesza znalezionego polaroida, to jedyne momenty, gdy mamy szansę zobaczyć cokolwiek. Bywają chwile, gdy nie widzimy zupełnie nic i tylko krzyk przerażonej Laury wskazuje na to, że coś złego się dzieje.
Mamy tu w zasadzie trzech bohaterów: Laurę, Wilsona i Nestora, który pojawia się ponownie pod koniec filmu. Paradoksalnie nie zachodzą między nimi żadne interakcje, ale ten trójkąt jest kluczowy dla rozwiązania zagadki. Gdy już wiemy, o co w tym wszystkim chodzi, możemy nadal odczuwać niedosyt. Prawda jest taka, że historia jest dość złożona, wiele rzeczy nie jest do końca jasne. Warto obejrzeć film od początku do końca, włączając w to napisy końcowe.
Legenda głosi, że film został zainspirowany prawdziwymi wydarzeniami, które miały miejsce w latach ’40. Zagadka zbrodni nie została nigdy wyjaśniona, nie zapadł żaden wyrok,więc ciężko tu o twarde dowody na poparcie wizji reżysera.
Jeśli miałabym porównać ten obraz z jakąkolwiek inną produkcją to chyba postawiłabym na koreańską „Opowieść o dwóch siostrach”.
Moja ocena:
Straszność:8
Fabuła:6
Klimat:9
Napięcie:8
Zabawa:6
Zaskoczenie:7
Walory techniczne:7
Aktorstwo:7
To coś:7
Oryginalność:7
72/100
W skali brutalności:2/10
Gość: Koper, *.dynamic.chello.pl napisał
Pomijając fakt że w kwestii oceny byłbym bardziej surowy, to nie bardzo rozumiem porównań do „Opowieści o 2 siostrach”. W kwestii rozwikłania „zagadki” można by się dopatrzeć pewnych zbieżności, ale sama historia, a już szczególnie sposób jej opowiedzenia i stylistyka, klimat filmu to przecież zupełnie inna para kaloszy. 🙂
Gość: Koper, *.dynamic.chello.pl napisał
Aha. I jeszcze jedno. „La Casa Muda” nie była nominowana do Oscara. Być może Urugwaj wystawił ją jako swojego kandydata ale od Akademii nominacji film nie dostał. Film był tylko nominowany do jakiejś tam nagrody na festiwalu w Cannes.
ilsa333 napisał
Nie wiem jak odbywają się nominację, w każdym bądź razie ten film był kandydatem do oscara jako film nie anglojęzyczny, czy był nominowany przez akademie czy przez kogoś tam, nie wiem.
Co do „Opowieści o dwóch siostrach” to nie chodziło mi o tematykę, twist fabularny czy cokolwiek z tych rzeczy a właśnie o style opowieści, taki 'milczący film’, bardzo skromny, testujący cierpliwość. Tak mi się nasunęło skojarzenie, nie twierdzę, że to prawda obiektywna tylko takie moje osobiste odczucie
Gość: Magda, *.adsl.inetia.pl napisał
A ja się niesamowicie wynudziłam na tym filmie. W ogóle mi się nie podszedł.
ilsa333 napisał
To nie jest film obfitujący w atrakcję więc generalnie nie każdego zachwyci, nie ma się czemu dziwić
Gość: AFA, *.neoplus.adsl.tpnet.pl napisał
Ten film nigdy nie był kandydatem do Oscara. Sprawdzcie bazę Akademii awardsdatabase.oscars.org/ampas_awards/DisplayMain.jsp?curTime=1414752819767
Coś ci się musiało pomylić, Ilsa. Nie należy ufać Wikipedii