Starzyzna, Bisy, Bisy II – Stefan Darda
Dziś za jednym zamachem załatwię trzy części powieści „Czarny wygon”, która ma swój początek w „Słonecznej dolinie„, części pierwszej serii Stefana Dardy.
Wszystkie powieści, o których mowa rozgrywają się na Roztoczu. Miasteczka i wioseczki, takie jak Guciów, Adamów, Bliżów stanowią miejsce akcji, ale wszytko zaczęło się w zapomnianej przez boga i ludzi „Starzyźnie”.
Od nazwy wioski pochodzi tytuł drugiego tomu „Czarnego wygonu”. I od niej zacznę.
Bohater powieści Witold Uchman w zrywie altruizmu postanowił zdjąć z nieszczęśników klątwę zatajenia. Chce pomóc poznanemu w pierwszym tomie Rafałowi, któremu udało się uciec, jednak jarzmo klątwy nalej zaciska się na jego piersi.
Z lektury „Słonecznej doliny” czytelnik dowiaduje się o przyczynach dziwnych zdarzeń w Starzyźnie. Wiemy już dlaczego czas zatrzymał się w roku 1952, dlaczego mieszkańcy nie mogą opuścić osnutego mgłą miejsca – przyczyną jest klątwa zatajenia. Żeby ją zdjąć należy ujawnić okoliczności w jakich powstała, ale żeby można było tego dokonać najpierw trzeba się dowiedzieć dlaczego została rzucona.
Sporo wskazówek pojawiło się już w tomie pierwszym lecz dopiero, gdy Uchman zdecyduje się na wizytę w wiosce wszystkie karty zostaną odkryte.
Zdecydowanie „Starzyzna” utrzymuje klimat jaki posiadała „Słoneczna dolina”. Jest duszno i nieprzyjemnie. Nasz bohater jest samotny, równie mocno, jak ludzie i upiory skazane na wieczność w okolicy Czarnego wygonu. Ciągłe prześladowanie przez złe moce i desperackie próby naprawienia krzywd to gwóźdź programu. Bieżące wydarzenia, podobnie jak to było w „Słonecznej dolinie” przeplatane są retrospekcjami z roku 1952 i to dzięki nim poznajemy opętanego księdza i ofiary ślepej wiary. Mocna rzecz. Finał historii jest taki jak powinien. Nie do końca klarowny, dający nadzieję, ale i podcinający skrzydła. Dramatyczny. Owszem, pewne wątki nie zostały do końca wyczerpane, ale jeśli o mnie chodzi na tym powinna zakończyć się ta historia, jednak na mojej półce czekały jeszcze dwa kolejne tomy…
Liczyłam, że „Bisy” i „Bisy II” nie będą tak kurczowo trzymać się przewałkowanych wątków z poprzednich części. Nadzieję na to dał mocny wstęp, stanowiący jednocześnie osobne powiadanie „Słowo czarnego”.
Niestety autor wprowadził je tylko po to by na powrót przetargać naszego kulawego dziennikarza po bezdrożach Roztocza.
Pierwsza część „Bisów” jest bliska katastrofie. Pojawia się wielu nowych bohaterów, ale zasadniczo nikt szczególnie interesujący. Pomysł z postacią Czarnego jest dobry, ale moim zdaniem pod wieloma względami niedopracowany. Zły duch, chyba tak go można nazwać, szuka ofiar. Kogoś, kto sprzeda mu swoją duszę w zamian za drobne usługi. Opętuje ludzi by sprowadzić na nich nieszczęście. Brzmi nieźle, ale… no właśnie, jakie jest moje 'ale’?
Miałam uporczywe wrażenie, że autor rzucił pomysł i nie bardzo wie, co dalej. Pierwszy tom „Bisów”, to nieustanna podróż. Uciekamy, wracamy, martwimy się i tak w kółko.
Darda chyba niesiony tą obrzydliwą modą na wątek romansowy w horrorach obdarzył Uchmana kobiecym towarzystwem. Janka spędza mu sen z powiek tak samo jak problem z Czarnym.
Do tego dochodzi dziwna i niejasna sprawa z przyjacielem Uchmana, który utknął w Starzyźnie. Teraz zamiast wielce klimatycznych opowieści z przed lat przerywnikiem dla właściwej akacji są 'rozmyślania’ Adama. Boże, co za nudziarz… Cały czas się modli i pokłada nadzieję w bogu. Ton jego wypowiedzi brzmi jak psalm, albo gorzkie żale.
Niestety ten religijny ton udziela się też innym bohaterom, którzy z kroku na krok robią się coraz bardziej katolscy, po to by w następnej części, to jest „Bisy II”, obwieszać się krzyżami i pic wodę święconą. Księży na arenie też coraz więcej. Mimo wszytko jeśli mam wybierać, to finał serii, czyli „Bisy II” jest już lepszy niż „Bisy”. Oczywiście uważam, ze wątki cudowne odnalezienia córek, wnuczek, synów nieślubnych itp to jakaś tragiczna pomyłka w brazylijski stylu, ale przynajmniej coś się zadziało. Nie wiem czemu Darda zgubił klimat, który w przypadku dwóch pierwszych książek z serii „Czarny wygon” był tak niesamowity. Może pisał trochę na siłę?
Mam nadzieję, że obdarzywszy swoich bohaterów happy endem, który swoją droga pasuje tu jak pieść do oka, wreszcie zaprzestanie wywlekania mało istotnych wątków i skupi się na czymś nowym, świeżym, bo choć odgrzewany kotlet jest strawny to smaku już takiego nie ma. Książka, nie bigos. Życzę autorowi nowych, oryginalnych pomysłów, bo „Słoneczna dolina”, Starzyzna”, czy osobna historia „Dom na Wyrębach” dowodzą, że ma potencjał.
Moja ocena:
Starzyzna: 8/10
Bisy: 4/10
Bisy II: 6/10
Za książki bardzo dziękuję wydawnictwu Videograf:
muszę sprawdzić 🙂
Uwielbiam ten rodzaj powieści. Nie lubię przesłodzonych książek. Twoja recenzja zachęca do jak najszybszego ich zakupienia i poświęcenia kilku nieprzespanych nocy by poznać zakończenie
Pan Stefan Darda będzie gościem Kapitularza w Łodzi (26-28.09). Akurat ta impreza przejdzie mi koło nosa. Jednak jego książki już poluję i mam nadzieję na spędzenie z nimi świetnego czasu. Po twojej recenzji of kors 🙂
też muszę to sprawdzić ! 🙂
Cieszę się ogromnie, że tak bardzo interesujecie się Dardą, bo na prawdę jest to wyróżniający się pisarz, a przy tym nasz rodzimy.
Będzie też obecny na dolnośląskim festiwalu grozy we Wrocławiu, w następną sobotę, więc może tam Ci się Danny uda? Ja mam trochę za daleko, to po pierwsze, a po drugie wtedy wypada mi wesele koleżanki. Ale może jakiś wywiadzik uda mi się strzelić z Panem Dardą, przy okazji promocji jego nowej książki – będzie to zbiór opowiadań,a premiera planowana jest właśnie na październik.
A przygodę z twórczością pisarza proponuję zacząć od „Domu na Wyrębach”, choć „Czarny wygon”, przynajmniej dwa pierwsze tomy, jak najbardziej mu dorównują. Generalnie polecam i zachęcam:)