Life before her eyes/ Życie przed oczami (2007)
Diana jest nauczycielką historii sztuki, ma kochającego męża, profesora filozofii, którego poznała jeszcze jako małolata i niesforną córeczkę, Emmę. Na jej szczęśliwym, można by rzecz, życiu odciśnięte jest jednak trwałe piętno. Gdy Diana miała siedemnaście lat przed jej oczyma rozegrała się tragedia. Jej szkolny kolega wtargnął do budynku liceum z karabinem i zastrzelił bardzo wiele osób. W tym przyjaciółkę Diany, Mauren.
Kobieta czuje się winna. To za jej przyzwoleniem wariat pozbawił życia młodą dziewczynę. Teraz, w wiele lat po masakrze w miejscowym liceum, poukładane życie Diany zaczyna się rozpadać. Tak, jakby los odbierał jej to, na co tak naprawdę nigdy nie zasłużyła.
Scenariusz thrillera „Życie przed oczami” powstał w oparciu o powieść Laury Kasische. Nie natrafiłam na polskie wydanie książki, co wcale mnie nie dziwi.
Bardzo lubię ten film i często zdarza mi się do niego wracać. Nie do końca przekonuje mnie określanie go thrillerem, zdecydowanie bliżej mu do dramatu, nie mniej jednak historia jest bardzo ciekawa i warto się z nią zapoznać.
„Życie przed oczami” to obraz, którego fabuła biegnie dwutorowo.
’Bieżącym’ wydarzeniom w życiu Diany towarzyszą retrospekcje z czasów, gdy była nastolatką. Z dnia, gdy Michael szalał z bronią po szkole, a ona i Mauren czekały na śmierć w toalecie. Z dni poprzedzających tragiczne wydarzenie. Dni obrazujących życie i charakter Diany, gdy była młodziutka. Dni wypełnionych zabawą i niecierpliwym oczekiwaniem na dorosłość.
Diana była nieco pogubioną dziewczynką, wchodziła w nieciekawe związki z facetami, lubiła się naćpać i nie przepadała za nauką. Była jednak bardzo wrażliwa i bystra, choć postrzegała siebie jako istotę bez serca.
Mauren była jej przeciwieństwem. Skromna, religijna, poważna. Dobra przyjaciółka. Z chwilą, gdy w szkolnej toalecie na pytanie Michaela odpowiedziała: „Zabij mnie„, tym samym ratując Dianę, ostatecznie udowodnia swoją wartość jako człowieka.
Natomiast Diana przez resztę swojego życia będzie musiała żyć wyrzutami sumienia…
Tak można opisać ten film jeśli oprzemy się na tym co uważamy za rzeczywiste.
Fabuła kilkakrotnie zatrzymuje się w punkcie umiejscowionym czasowo na kilka dni przed strzelaniną. Gdy Diana przysłuchuje się dającemu wykład profesorowi filozofii. Mówi on o sumieniu: sercu człowieka, głosie boga. O milionach możliwości jakie ma człowiek, o alternatywnych rozwiązaniach.
Dlaczego to tak ważny moment w filmie?
Sami musicie obejrzeć:)
Dla tych, którzy znają już historię moja mała refleksja w spoilerze.
SPOILER: Kiedy wreszcie poznajemy zakończenie tej historii widzimy umierającą, nastoletnią Dianę leżącą na podłodze w szkolnej toalecie. Nie pozwoliła Mauren zginąć.
Można powiedzieć, że sceny poprzedzające to wydarzenie są miejscem, w którym Diana rozważa możliwości. Tak rodzi się historia dorosłej kobiety. Diany, która przeżyła, Diany, której udało się uwieść profesora, który wpadł jej w oko, Diany, która się 'ogarnęła’ i teraz jest matką, żoną, nauczycielką.
Kiedy dziewczyna decyduje się poświęć dla koleżanki cały obraz zaczyna znikać. Najpierw widzi swojego męża z inną kobietą, później znika jej córeczka, która przecież nigdy nie przyszła na świat, na koniec znika ona sama. Bo wybrała inną możliwość. KONIEC SPOILERA.
„Życie przed oczami” to bardzo przemyślany i dobrze zrobiony film. Posiada swoje drugie dno i potrafi zaskoczyć, gdy następuje finał tej historii. To trochę taka filozoficzna przeprawa w głąb pojęcia człowieczeństwa.
Jego bohaterką jest nastolatka, bo to właśnie w tym wieku nie rzadko podejmujemy decyzje, które zaważają na reszcie naszego życia.
Zarówno reżyser i scenarzysta obrazu są mi znani z innych ciekawy produkcji. Vadim Perelman, jeśli dobrze pójdzie, wypuści w przyszłym roku film z Anthonym Hopkinsem- czekam. Wcześniej nakręcił bardzo dobry „Dom z piasku i mgły”.
Scenarzysta, natomiast odpowiadał za „Legendy sowiego królestwa”- tak, lubię bajki, a ta jest wyjątkowo fajna – i za dość intrygujący thriller „Piętno przeszłości”.
Za zdjęcia, piękne, artystyczne odpowiada nasz drogi rodak, Paweł Edelman, zaś muzyka jest dziełem Jamesa Hornera, o którego talencie do robienia soundtracków nie trzeba chyba nikogo przekonywać.
Nie wiem, czy lubicie Umę Turman, ja np. jej nie znoszę. W „Życie przed oczami” wciela się w dorosłą Dianę. W jej młodszą wersję wciela się natomiast Evan Rachel Wood, którą wręcz przeciwnie, uwielbiam.
Cóż jeszcze mogę powiedzieć? Gorąco polecam Wam ten film.
Moja ocena:
Straszność:2
Fabuła:10
klimat:8
Napięcie:7
Zabawa:10
Walory techniczne:9
Zask0czenie:9
Aktorstwo:8
Oryginalność:8
To coś:9
80/100
W skali brutalności:0/10
Dodaj komentarz