Slither/ Robale (2006)
W Wheelsy, małym amerykańskim miasteczku rozbija się meteoryt. Jak się szybko okaże zawiera on w sobie zarodki obcej formy życia. Jeden z mieszkańców, Grant Grant, w czasie przechadzki po lesie z wyrwaną w barze panią natrafia na dziwne znalezisko. Obca forma życia wybiera go sobie na inkubator i Grant staje się nosicielem śmiercionośnego pasożyta.
Przybysz z kosmosu pragnie się rozmnażać toteż wkrótce przejmuje kontrolę nad mężczyzną i zmusza go do uczynienia z kochanki worka na nowe zarodniki kosmicznego robactwa.
W dalszej perspektywie chodzi oczywiście o zainfekowanie jak największej ilości ludzi i przejęcia władzy nad naszym ziemskim padołem.
Reżyser filmu, James Gun, znany jest głównie jako twórca z wytwórni Troma, choć pracował też przy innych produkcjach, jak remake „Świtu żywych trupów”, czy też „Robale”.
Ten ostatni, o którym będzie teraz mowa, to owszem, horror, choć nazwanie go czarną komedią też będzie jak najbardziej trafne.
Historia jest na wskroś klasyczna, nawiązuje do wielu znanych filmów sci-fi. Ukazuje w krzywym zwierciadle sytuacje inwazji z kosmosu.
Jeśli chodzi o emocje jakie ma budzić w widzu to na pierwszym miejscu wymieniłabym obrzydzenie, ze względu na powierzchowność kosmicznych pasożytów. Na drugim miejscu jest humor, czarny, momentami dość ciężki, może nawet zniesmaczyć jakiegoś wrażliwca. Na ostatnim miejscu jest suspens. Aż dziw, że w ogóle się tu znajduje. Są sceny autentycznie budzące napięcie, jak sytuacja w domu nastolatki, do którego z wolna pełzną tytułowe robale. Często strach jest uśmiercany z premedytacją jakimś głupkowatym tekstem, ale mimo wszytko znajdziemy tu więcej niż tylko śladowe ilości horroru.
„Robale” to film nastawiony na rozrywkę, nie stara się wzbudzać jakiś refleksji na temat okrucieństwa świata jak to często bywa w filmach grozy. Jedyne przesłanie jakiego można by się tu doszukiwać skrywa się pod płaszczykiem satyry i ironii i wcale nie jest skierowane na kosmicznego wroga lecz na mieszkańców ziemi.
Twórców można pochwalić za użyte efekty specjalne, bardzo silni kojarzące mi się z tymi, które często spotykaliśmy w dużo starszych produkcjach. Oczywiście robaczki są bardziej wycackane, ale sam pomysł na to, jak mają wyglądać rozczula naiwnością.
Fajna rozrywka, warto rzucić okiem.
Moja ocena:
Straszność:6
Fabuła:7
Napięcie:7
Klimat:7
Zaskoczenie:5
Zabawa:9
Aktorstwo:6
Walory techniczne:7
Oryginalność:6
To coś:7
67/1000
W skali brutalności:3/10
Takie drobne sprostowanie. James Gunn odpowiadał za scenariusz „Świtu Żywych Trupów”. Sam film nakręcił przecież, jeśli dobrze się orientuję, Zack Snyder
A dzięki, fakt, ja już z tego gorąca nic nie kojarzę;/ Poprawiłam i dodałam, że o remake mi chodzi, żeby już nie było wątpliwości żadnych.