Afflicted/ Dotknięcie mroku (2013)
Derek i jego kumpel Clif postanawiają wyruszyć w trwającą rok podróż dookoła świata. Plan ambitny i odważny zważywszy na to, że pierwszy z mężczyzn ma poważne problemy zdrowotne i w każdej chwili może spotkać się ze stwórcą. To ich nie zraża, wręcz przeciwnie. Pełni determinacji ruszają z Kanady do Europy, gdzie zacznie się ich przygoda. Wkrótce trafiają do Paryża gdzie Derekowi udaje się, ku zdziwieniu kumpli, poderwać atrakcyjną Audrey i zwabić ją do swojego pokoju hotelowego. Gdy kumple znajdują go nieprzytomnego z pogryzionego w łóżku można by zacząć się zastanawiać, kto kogo zwabił i w jakim celu? Wnioski nasuną się same i to w bardzo krótkim czasie.
Oto moi drodzy pierwszy horror paradokument o wampirach. Ha, tego jeszcze nie było. Oświećcie mnie jeśli się mylę;)
Domyślałam się, że większość z Was po przeczytaniu ostatniego akapitu pokręciło głową ze zrezygnowaniem. Gdybym czytała opisy filmów przed ich obejrzeniem, to zapewne nie wzięłabym się za niego. Współczesne horrory o wampirach są zazwyczaj słabe, a przy dobrym wietrze najwyżej średnie. O konwencji found footage mam też zdanie takie, a nie inne. Ale…
No, właśnie z połączenie dwóch motywów, za którymi nie przepadam wyszedł film, który całkiem przypadł mi do gustu. Nie wiem jak twórcom udało się to osiągnąć, ale jakimś cudem się udało.
Jako reżyserzy i scenarzyści obrazu figurują odtwórcy głównych ról. Zabieg znany z „Grave encounters„, mający za zadanie wmówienie widzowi, że ma do czynienia z autentycznym nagraniem, stworzonym przez amatorów. Kto tak naprawdę stoi za tą produkcją pewnie można się skądś dowiedzieć, ale nie będę psuła intrygi.
Od samego początku seansu z filmem wydarzenia śledzimy dzięki nagraniom Cliffa, który jest głównym dokumentalistą wycieczki. Obserwujemy ich radosne wybryki aż do momentu, gdy Derek po spotkaniu z tajemniczą Francuzką zaczyna chorować. Zwraca wszystko, co zje, alergicznie reaguje na światło. Z czasem przybywa mu mocy. Staje się bardzo silny i szybki. Nie chce iść do szpitala z obawy, że już z niego nie wyjdzie.
Cliff i Derek zaczynają rozważać różne opcje, dzięki bogu chwila, w której odkrywają co spotkało Derek’a nie jest ukazana w jakimś dramatyczny tonie, który ma sugerować widzowi, że teraz powinien spaść z krzesła z wrażenia. Myślą logicznie i dochodzą do logicznych wniosków.
Kiedy już wiedzą, co dolega Derek’owi mają nowy problem, jak go nakarmić? Tu znowuż mamy metodę prób i błędów, której efekt jest dość tragiczny.
W głowie Dereka rodzi się pomysł żeby odszukać Audrey, ale zanim na to wpada zdąży narobić sporego zamieszania, toteż w drugiej połowie filmu widz będzie świadkiem nieprzerwanej gonitwy. Tempo zostaje solidnie podkręcone toteż obawiałam się, że teraz skończą się w miarę statyczne i przemyślane ujęcia. Wręcz przeciwnie. Dobrodziejstwo found footage zostaje wykorzystane w sposób zaskakująco prawidłowy. Kamera zawieszona na szyi bohatera łapie dobre ujęcia niekiedy robiąc autentycznie mocne wrażenie, szczególnie w momentach starć z przeciwnikami.
Sam finał, czyli spotkanie z Audrey jest zadowalające, jeśli chodzi o takie rozwiązanie fabularne. Motyw wampiryzmu nie jest tu ukazany w sposób pomysłowy, jest na wskroś współczesny, w pewnym momencie pojawiło się nawet skojarzenie ze „Zmierzchem„, ale akurat wykorzystany tu element jest sensowy i przedstawiony w sposób nie trącący gimnazjalnym tokiem myślenia.
Film mile mnie zaskoczył. Trzyma poziom jeśli chodzi o realizację: zdjęcia, montaż, no, nawet aktorstwo. Tempo akcji jest szybkie, napięcie się utrzymuje, więc obserwowanie dalszych wydarzeń nie nudzi. Jeśli mnie, jako antyfance found footage ten obraz się spodobał to jego zwolennicy powinni być zachwyceni.
Moja ocena:
Straszność: 6
Fabuła:7
Napięcie:8
Klimat:6
Zabawa:8
Walory techniczne:7
Aktorstwo:6
Zaskoczenie:5
Oryginalność:6
To coś:7
66/100
W skali brutalności: 3/10
Gość: Danny, *.free.aero2.net.pl napisał
Ha! Ilsa ale podrzuciłaś mi film 🙂 jak się zapewne domyśliłaś ja jestem miłośnikiem produkcji typu found footage zwanego często paradokumentem 🙂 dlatego chłonę większość takich filmów a ostatnio tak się złożyło, że akurat oglądam filmy recenzowane u Ciebie. dobra dosyć wazeliny.
Obejrzałem wczoraj. Już po tematyce (lubię filmy o wampirach ale nie o lalusiowatych ochających i achajacych w stylu Zmierzchy… choć nie powinienem się wypowiadać, zacz nie oglądałem jeszcze serii gdyż czekam, aż żona skończy czytać sagę a wtedy się zacznie…) wiedziałem, że film będzie w mojej osobistej czołówce paradokumentów (obok „Project Monster”, „Paranormal Activity 1 i 2”, „V/H/S 2” oraz „Chronicle”). Podobała mi się leniwa z początku fabuła, która dość szybko nabrała tępa. Właśnie pierwsze skojarzenia miałem z „Kroniką” – sceny gdy Derek próbuje swoje „supermoce”. Potem – oczywiście równia pochyła, akcja pędzi jak szalona no i zakończenie – dla mnie fana Wampira: Maskarady wręcz podręcznikowe 🙂 Nieźle zrealizowany, bez zbędnych dłużyzn, kilka ciekawych pomysłów no i przede wszystkim stabilna kamera. Sądziłem, że zakończenie będzie trochę bardziej mroczne, ale podobało mi się nawet bardziej od przewidywanego.
Duży plus dla twórców.
Czekam na kolejne twoje recki bo coś mało mam do oglądania ostatnio 😀
ilsa333 napisał
„Lake Mungo” i „Taśmy z Poughkeepsie” oglądałeś? Moim zdaniem dwa najlepsze paradokumenty.
A „Kronikę” też oglądałam i też mi się podobała.
Wracając do filmu to bardzo mile mnie zaskoczył, cieszę się, że i Tobie się podobał.
Gość: Danny, *.free.aero2.net.pl napisał
Taśmy… obiły mi się kiedyś o uszy ale obu wymienionych przez ciebie filmów jeszcze nie widziałem. Oczywiście obejrzę… raczej już po przeprowadzce 🙂
Przypomina mi się jeszcze serial „The River”, szkoda, że jak to zwykle bywa nieskończony. dostał cancel od stacji za słabą oglądalność. Pomimo tego, że każdy odcinek był mocnym rżnięciem ze schematów innych horrorów (PA, Krąg, Statek widmo i kilka innych, nie pamiętam teraz bo oglądałem go z 2 lata temu) to podobał mi się pomysł na fabułę. Zakończenie finałowego odcinka narobiło mi tylko smaku na więcej. Niestety smakiem się obszedłem. Coś tam w sieci szeptali, że serial wykupiła inna stacja ale na razie cicho.
OK tytuły filmów zakodowałem sobie i jak znajdę czas po tym całym młynie to dam znać co i jak z nimi 🙂
Tymczasem do przeczytania i napisania 🙂
Gość: Koper, *.dynamic.chello.pl napisał
A mnie niestety nieco przynudzał w drugiej połowie i strasznie był chaotyczny. Na początku całkiem wciągający, ale gdy wszystko stało się jasne, przestał mnie intrygować. Realizacyjnie przeciętny, wiele scen z perspektywy 1-wszej osoby (gdy bohater miał kamerę na sobie) można by lepiej nakręcić. Jest i trochę klisz, trochę naciąganych elementów w fabule (z irytujacym kręceniem wszystkiego co na początku – blog o podróżach – ma sens, im dalej tym niestety mniejszy) no i jedna kompletnie niezrozumiała dla mnie rzecz (dlaczego jak chciał się zabić nie wyszedł po prostu na słońce?:P). Nie lubię konwencji Found Footage, najlepszy film jaki w niej nakręcono to dla mnie Cannibal Holocaust 😛 (pewnie dlatego, że jedynie połowicznie jest FF), a z nowszych to chyba Rec (choć z tej serii i tak najbardziej lubię komediową trójkę), a Afflicted na pewno nie sprawi, że zapałam do niej większą sympatią.
ilsa333 napisał
Danny, próbuję zorganizować sobie „The River”, bo mnie zaciekawiłeś.
Koprze, ile ludzi tyle opinii, Tobie nie spodobała się druga połowa komuś innemu pierwsza. Osobiście bardzo nieliczne F.F uważam za udane, a jeszcze mniej za bardzo udane.