Pan na Wisołach. Mroczne siedlisko – Piotr Kulpa
Tymoteusz Smuta niepijący alkoholik rezygnuje z błyskotliwej kariery w stolicy na rzecz protego życia na prowincji. Zabiera ze sobą swoją dzielną żonę Magdę, która pomimo jego pijackich ekscesów nadal przy nim trwa, oraz milczącego synka Czarusia.
Pretekstem do przemeblowania życia stał się nieoczekiwany spadek po dziadkach, których nasz bohater nigdy nie poznał. Okazały dom we Wsi Wisioły w Starogórach jest teraz jego dziedzictwem. Mężczyzna pełen wielkich nadziei osiedla się z rodziną w miejscu, gdzie próżno szukać oznak postępu cywilizacyjnego typowego dla XXI wieku.
Nie znaczy to, że Smutom zabraknie atrakcji. Już w pierwszych dniach od przeprowadzki Czaruś spotyka na swojej drodze psychola biegającego po wsi za bezpańskimi psami w celu ich eksterminacji. Dzielny chłopiec ratuje jednego z czworonogów.
Tymczasem jego ojciec spotyka bratnią duszę. Tajemniczy cygan Gajgaro, który swoją obrotność i życiową mądrość zawdzięcza chyba samemu diabłu jest jednym z ciekawszych person jakie kręcą się po Wisiołach. Podobnym jemu dziwaków nie zabraknie. Stary golibroda, wcześniej wspomniany psychol, napalony na Magdę 'Rumun’, czy pół ślepy znachor, to tylko niektórzy z nich.
Wszytko w Wisiołach jest jakieś inne, dziwne, czas się tu zatrzymał i tylko nieliczni wiedzą o co w tym tak naprawdę chodzi.
Powieść Piotra Kulpy przykuła moją uwagę już samą okładką. Ale czy tytuł „Pan na Wisołach” nie zapowiada się równie intrygująco jak wizerunki bohaterów umieszczone na okładce?
Wiedziałam, że muszę ją przeczytać i nie żałuję bo to jedna z lepszych wydanych w tym roku powieści.
Uwielbiam gdy świat folkloru zderza się ze światem realnym. Tak właśnie dzieje się u Klupy. Głęboko zakorzenione wierzenia, tradycyjne obrządki burzące grozę i sprzeciw w ludziach nie wychowanych w ich duchu, na stałe obecne są w tajemniczych Wisiołach.
Smutowie zostają wrzuceni w wir wydarzeń, których nie rozumieją, zaczynają postrzegać świat od zupełnie innej strony.
W Wisiołach ożywają demony, w ludziach budzą się dziwne zdolności i nieodkryte dotąd pragnienia.
Klimat opowieści jest niesamowity. Osobiście wciągnęłam się w nią bez reszty, a gdy okazało się, że ta historia nie znajdzie końca już teraz w tej powieści byłam boleśnie rozczarowana.
Fabuła „Mrocznego siedliska” urywa się w punkcie kulminacyjnym. Nawał wątków jest przeogromny, a każdy z nich pieczołowicie rozwijany toteż nie dziwi mnie, że historia Smutów ostatecznie została rozłożona na więcej powieściowych części. Już nie mogę doczekać się „Krzyku mandragory”, czyli części drugiej „Pana na Wisiołach”.
Warto zaznaczyć, że tak jak przystało na książkę utrzymaną w pogańskim duchu nie zabraknie tu swoistej ludowej mądrości.Autor porusza tu wiele kwestii, nad którymi warto się zastanowić.
Nie jest to jedynie powieść grozy, oparta na taniej grotesce nastawiona na budzenie lęku, czy obrzydzenia. Nic z tych rzeczy!
Wątki obyczajowe, jak rodzinne problemy Smutów, czy dramaty mieszkańców Wisołów dawkowane są z pełną rozwagą, tak byśmy nadal jedną nogą stali w świecie realnym podczas, gdy druga będzie bezradni zwisać nad przepaścią niewiadomej, pełnej tego co nienazwane i fantastyczne.
Każda z powieściowych postaci jest barwna, posiada swoją historię, którą auror sączy nam do świadomości kropelka po kropelce, tak aby zainteresować czytelnika jednoczenie nie demaskując swoich postaci.
Od strony warsztatu pisarskiego autor spisuje się wyśmienicie. W jego powieści nie zabraknie ani prostoty, ani przewrotności, ani momentów, gdzie w poetycki sposób opisuje sferę fantastyczną jak i humoru, często czarnego z jakim wykłada prawdy o ludzkiej naturze. Pisze po po prostu dobrze, a jego pomysł na świat przedstawiony jest wyśmienity. Już teraz z niecierpliwością oczekuję dalszego ciągu, obym tylko nie musiała czekać zbyt długo!
Moja ocena:10/10
Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu Vidograf:
Dodaj komentarz