Invasion of the Body Snatchers/
Inwazja łowców ciał (1978)
„Inwazja łowców ciał” w reżyserii Philipa Kaufmana z 1978 roku jest pierwszym remake „Inwazji porywaczy ciał” z 1956 roku , tudzież drugą ekranizacją powieści Jacka Finney „Inwazja porywaczy ciał”.
Jak na drugie podejście do tematu przebiegłego ataku obcej formy życia na mieszkańców ziemi utrzymuje dobry poziom. W moim przypadku nadal wolę pierwszą ekranizację tej historii, zaś drugie miejsce oddaje najmłodszemu remake „Inwazja” z 2007 roku. Zamierzam dać szansę także filmowi z lat 90. Ostatni seans na pewno rozstrzygnie komu w moim skromnym mniemaniu należy się palma pierwszeństwa.
Miałam ogromną ochotę na „Inwazję łowców ciał”. Udział Donalda Sutherlanda jest praktycznie gwarantem udanego obrazu toteż miałam wobec niego pewne oczekiwania, które spokojnie mogę powiedzieć zostały spełnione.
Od pierwszej ekranizacji różnią go przede wszystkim czas trwania. Nowszy film jest dłuższy o bite pół godziny, co z kolei wpływa na sposób prowadzenia fabuły. „Inwazja łowców ciał” jest zdecydowanie bardziej rozbudowana fabularnie, dłuższy wstęp, dłuższe zakończenie i nieco więcej elementów w środku.
Główny bohater, w którego wciela się Donald nie jest psychiatrą, jak to było w przypadku najstarszego i najnowszego filmu, lecz naukowcem pracującym w Amerykańskim departamencie zdrowia.
W tym samym miejscu pracuje także jego koleżanka Elizabeth, która jako pierwsza z bohaterów doświadcza niezwykłego zjawiska. Po tym jak przynosi do domu nie znany jej dotąd kwiat stwierdza nazajutrz, że jej narzeczony jest… inny. Schemat powtarza się w wielu przypadkach w całych stanach. Tajemnicza roślina rozprzestrzenia się a wraz z jej przyrostem coraz więcej ludzi zmienia się w zimnych i wypranych z emocji.
Akcja pierwszej ekranizacji toczyła się w małym miasteczku na południu, natomiast Kaufman postawił na metropolię. Paranoja jaka ogarnia San Francisco doskonale współgra z szaleństwem rodzącym się w głowach poszczególnych protagonistów.
Elizabeth nie łatwo jest znaleźć osoby, które dadzą wiarę jej relacjom ze zmiany jaka dokonała się w jej narzeczonym.
Przełomem okazuje się moment, w którym bohaterzy stają się naocznymi świadkami 'przeobrażenia’. Matthew wykreowany przez Sutherlanda odnajduje swojego przyjaciela Jacka, a raczej jego klona w trakcie formowania. Minimalistyczne aczkolwiek bardzo udane efekty sprawiają, że scena ta robi piorunujące wrażenie.
Drugim mocnym akcentem jest już odnalezienie formującego się kolna Elizabeth. Od tego momentu akcja znacznie przyspiesza, aż w końcu ujrzymy także jak roślina tworzy nie jeden a kilka ulepszony wersji głównego bohatera, Matthew.
Jestem zdecydowanie na tak, dla drugiej ekranizacji „Inwazji porywaczy ciał”. Zmiany jakie wprowadzono w fabule oceniam na plus, jednak to, co najbardziej podobało się w obrazie Kaufmana to wszechobecna paranoja.
Moja ocena:
Straszność:8
Fabuła:8
Klimat:8
Napięcie:7
Zaskoczenie:5
Zabawa:6
Aktorstwo:7
Oryginalność:6
To coś:7
Walory techniczne:8
70/100
W skali brutalności:1/10
Nie ma to jak dobry horror na wieczór.
Klasyk.. Świetny.