Pamiętnik diabła – Adrian Bednarek
Kuba Sobański, godny reprezentant gatunku bananowej generacji młodych ludzi, ma swoją drugą twarz. San nazywa siebie diabłem i wydaje się, że ma ku temu pewne powody. Jego życie dzieli się na dwie części. Pierwsza to bezstresowa egzystencja wzorowego studenta prawa, którego nie martwią takie prozaiczne rzeczy, jak brak gotówki. Druga, mroczna, strona jego życia to dni wypełnione obserwacją polowaniem na młode atrakcyjne brunetki. Nie to żeby brakowało mu zainteresowana ze strony płci pięknej, wręcz przeciwnie 'Kuba Rozpruwacz’ jest gwiazdą wśród swoich rówieśników, jego dziewczyna nosi przydomek „królowa piękności” i wydaje się nie być w tym przesady. Co, więc takiego tkwi w dwudziestoparoletnim chłopaku, że wypruwa flaki kobietom?
Do debiutanckiej powieści trzydziestoletniego absolwenta ekonomi podeszłam nieufnie. Nie dlatego, że nie wierzę w debiutów. Wierzę w nich jak cholera, dlatego przełamałam swoje obawy i skusiłam się na książkę.
Obaw było kilka, przede wszystkim, nie pamiętam kiedy ostatnio czytałam dobry psychologiczny thriller traktujący o seryjnym mordercy. Ciężko mi było dać wiarę, że właśnie teraz będę mieć okazję.
Kiczowata okładka i do bólu pretensjonalny tytuł nie zapowiadały niczego dobrego. Wypociny takich, co sądzili, że samego diabła złapali za rogi czytałam już kilku i żaden nawet o krok nie zbliżył się do ognia piekielnego.
Z całą pewnością mogę stwierdzić, że bohater powieści Adriana Bednarka rozpętał swoje małe piekiełko, do którego wtrącił kilka dziewcząt, swoją ukochaną i kumpla.
Kuba Sobański i jego pierwszoosobowa narracja mnie oczarowały. Z początku język wydawał mi się infantylny, ale już po kilku stronach przekonałam się do tej prostoty. Nie miałam innego wyjścia.
Historia ma niesamowite tempo, nie skupia się jednak tylko i wyłącznie na mrocznym świecie mordu, lecz balansuje miedzy nim, a zwykłym życiem, w taki sposób, że zaczynamy się zastanawiać ilu takich dobrze ułożonych chłopaczków może mieć diabła za skórą?
Nie mam pojęcia czy Adrian Bednarek dobrze zaprezentował egzystencje bananowców, bo kiepsko orientuję się w życiu takowych. Zastanawiałam się tylko, czemu wszyscy bohaterzy i bohaterki noszą trampki. Wiem, może to głupia uwaga, ale jakoś nie pasowało mi to do tych burżujów, a z opisu autora wynikało, że nie noszą praktycznie nic innego, zmieniają się tylko marki i kolory. Może autor jest fetyszystom trampek? Dobra, to był joke.
BTW bardzo podobał mi się sposób w jaki Kuba postrzegał siebie. Wreszcie dobry literacki portret psychopaty z narcystycznym zaburzeniem osobowości.
„Czasami czuję się tak lepszy od reszty, że mam ochotę wykrzyczeć całemu światu swoją historię. Chciałbym widzieć ich miny. Przerażenie pomieszane z podziwem. Niestety nikt nie może się dowiedzieć, jedyny minus bycia wyjątkowym.”
Z notki o autorze dowiadujemy, się między innymi, o tym, że jest fanem seryjnych morderców. WIDAĆ.
Widać też niestety, że ma do nich bardzo schematyczne podejście. Jak mówi nam psychopatologia żaden z morderców, nie urodził się mordercom. To traumy z dzieciństwa czynią ich właśnie takimi. Takie bardzo podręcznikowe i uproszczone podejście bardzo mnie wkurza.
No i cóż, Bednarek też wyszedł z tego założenia, choć gorąco liczyłam, że tak nie będzie. Abstrahując od teorii zaburzeń osobowości, chciałam po prostu ujrzeć diabła. Diabeł nie potrzebuje przyczyny, żeby rozpętać piekło. Diabeł nie jest wystraszonym chłopcem z traumą rodzinną. Diabeł jest czystym złem, które nie ma początku.
Niestety Kuba diabłem nie jest.
Podobnie jak byłam rozczarowana historią z „Hannibal po drugiej stronie maski” tak rozczarowała mnie geneza destrukcji Kuby. Zemsta jest najbardziej banalną przyczyną morderstwa. Niestety w ten banał uderza Kuba, a także wcześniej jego oprawca, Klara.
Dopóki na kartach powieści nie pojawia się jej imię, wszystko jest ok.
(Sama historia z samobójstwem wydała mi się mocno naciągana i od razu zwąchałam, że coś jest nie tak – gorzej dla realizmu powieści, że fikcyjne organy ścigania ni wpadły na ten trop.
W moim odczuciu nie do końca sprawdziły się też opisy traumatycznych przeżyć Kuby z dzieciństwa. W porównaniu z bardzo plastycznymi opisami tortur jakim poddawane były brunetki Kuby, jego przeżycia ze szpikulcem i wykorzystaniem seksualnym są dla mnie nie jasne. Na tyle oszczędne, że nie wiem tak naprawdę, co mu dokładnie zrobiono, a chciałabym, jeśli już bawimy się w związki przyczynowo skutkowe.)
Tak, czy inaczej wątek traumy stanowi jedyny element powieści, który mnie nie przekonał, jest jednak na tyle ważny, że nie da się tego przemilczeć, choćbym chciała, bo Bednarek i tak odwalił dobrą robotę.
Dla kogoś zafascynowanego kwestią seryjnych morderstw, i tych fikcyjnych i tych autentycznych, nie sprawi problemu rozpoznanie na podstawie czyich historii autor wykreował Kubę.
Pierwszy jest oczywiście Ted Bundy, ze swoim skrzywieniem na temat brunetek. Charakterystyka jego zachowania, jego systematyczność, inteligencja i opanowanie jest odzwierciedlona w zachowaniu Kuby. Do tego dochodzi jeszcze wątek zemsty (Ted widział w ofiarach swoją Samathe) i problemy rodzinne.
Drugim tropem jest morderca z wyższych sfer, bohater „American Psycho„, ze swoją obsesją na punkcie doskonałości i wrażliwością na objawy niesubordynacji ze strony otoczenia.
Nasunął mi się jeszcze nieodżałowany dla badań nad psychopatią Karol Kot. Maturzysta. który grasował w Krakowie (podobnie jak Kuba) w czasach PRL. Z lektury jego wypowiedzi, zanim został stracony, wyłania się charakterystyka osoby bardzo zbliżonej psychologicznie do Kuby. Obydwaj pogardzali ludźmi, wierzyli, że górują nad resztą świata, implikując sobie prawo do zaspokajania wszystkich potrzeb, jakie by one nie były. Podobne są także postawy ojców obydwu panów.
„Pamiętnik diabła” – choć brzmienie tytułu nadal mnie uwiera – gorąco polecam. Moje zarzuty wynikają tylko i wyłącznie z mojej subiektywnej perspektywy. Założę się, że większości z Was książka spodoba się w całości – taka jaka jest. Ocenę nieco podnoszę ze względu na to, że mam tu do czynienia z debiutem.
Moja ocena: 9/10
Za książkę dziękuję wydawnictwu Novae Res:
Tytuł i okładka nieźle odstraszają:) tandeta bije po oczach, ale skoro debiut to może warto dać szansę..
Powiem Ci, że reakcje na 'oprawę’ są różne. Czytałam kilka opinii o tej książce wrzuconych na jej fanpage i wiele osób wręcz przeciwnie, uważa okładkę za 'zajebistą’. Podobnie tytuł. Dla mnie to zupełnie niezrozumiałe.Zwłaszcza, że wpisując w google tytuł „Pamiętnik diabła” wyskoczy Ci sporo innych pozycji wydawniczych o takim mianie. Osobiście wolałabym uniknąć tego typu wpadek. A okładka, cóż, hermafrodyta obłapiająca źle umalowaną solarę też nie budzi dobrych skojarzeń, a już na pewno nie pasuje do zawartości książki. Może została narzucona autorowi? Nie wiem, jeśli będę mieć kiedyś okazję to go o to spytam;)
Jak to się mówi, nie ocenia się książki po okładce. Treść jest zadowalająca. Dobrze skonstruowane postaci, ciekawy wątek przewodni, przemyślana intryga. Niestety trochę trąci pseudo psychologią, ale w końcu nie ma to być kompendium wiedzy dla fanów seryjnych morderców tylko osobista wizja autora na ten temat. Więc mimo iż trochę sobie ponarzekałam, zamiast powtarzać jak mantrę hymny pochwalne, co jest powszechną praktyką blogerów książkowych, pozwoliłam sobie na odrobinę konstruktywnej – jak sądzę – krytyki.
A debiutom warto dać szansę. Zawsze to powiew świeżości na literackiej arenie.
Dobra krytyka się przydaje. Ile razy męczyłam się z książką, bo zaufałam zbyt pochlebnym opiniom innych. Jednak lubię wszystko sprawdzić na własnej skórze i jak juz zacznę to zazwyczaj kończę czytać, nawet gdy mi się nie podoba:) hehe jak tylko będę mieć okazję to stestuję. Debiut to jedno, ale trzeba wziąć pod uwagę, że to polski debiut;) warto wspierać:)
Poluję na takich. I kilku dobrych wygrzebałam. W tym roku Czerskiego z „Donikąd”, w ubiegłym „Zapomnij patrząc na słońce” i „Starą Słaboniową i Spiekładuchy”.
Niestety duże wydawnictwa mało kiedy dają szansę debiutom, dlatego kończą oni w małych oficynach z niedużym nakładem. Szybko się o nich zapomina jeśli nie starczy im zapału żeby zawalczyć w przyszłości o większy nakład, profesjonalną korektę i promocję – przede wszystkim.
A co do opinii o książkach to też kilkakrotnie się mocno na tym przejechałam. Już nawet nie chodzi o opinie znajomych, czytając recenzje w internecie trzeba bardzo uważać. Często recenzentom jest po prostu głupio rzucić krytyczną uwagę, bo dostali książkę z wydawnictwa i czują się zobligowani do chwalenia. Ja zawsze się do czegoś przyczepię i jeszcze żadne wydawnictwo się na mnie nie obraziło. Ale to może też kwestia tego, że sama wybieram książki i nie daję sobie narzucić tytułu, który zupełnie mi nie leży, więc mimo wszytko zawsze znajduje też dobre strony.
Tydzień temu skończyłam czytać „Czarna Samica Kruka: Lot nad Krawędzią Świadomości” D. Pawłowskiego. Książka naprawdę więcej niż dobra, bardzo się cieszę, że rodzimy Autor pisze na tak wysokim poziomie. Ciekawa jestem, czy jeszcze coś będzie mi dane przeczytać tego Autora, czy też, jak pisze Ilsa333, nie starczy mu zapału i ulegnie zapomnieniu. Cieszę się, że A. Bednarek wydaje już drugą (?) książkę. Z tego co wiem, ma się ukazać pod koniec września. Po „Pamiętniku Diabła” liczę na coś równie dobrego.
Jak tylko znajdę jakąś lukę w liście książek do przeczytania to zerknę na ten tytuł. Co do Adriana, to wiem, chwalił mi się. Książka ukaże się pod koniec września w Zysku- a więc klasa. Okładka o niebo lepsza a i korektę zrobili mu z prawdziwego zdarzenia, więc myślę, że będzie świetnie. Dostanę tę książkę, albo od autora, albo od wydawnictwa, więc na pewno coś o niej napiszę. Podejrzewam, że zrobimy jakiś konkurs, żebyście mieli okazje zgarnąć własny egzemplarz.
A więc czekamy jeszcze kilka tygodni na premierę książki a może i na konkurs 🙂