Signs/ Znaki (2002)
Graham Hess, niegdyś szczęśliwie żonaty pastor, dziś wdowiec samotnie wychowujący dwójkę dzieci, który utracił wiarę. Mieszka na farmie w Pensylwanii wraz z synem Morganem, córeczką Bo i młodszym bratem Merillem.
Pewnego ranka na swoim polu kukurydzy zastaje dziwne jakby wydeptane znaki, kręgi i inne nic nie mówiące mu wzory. Okazuje się, że nie jest to odosobniony przypadek. Na całym świecie w okolicy ponad 300 miast pojawiły się podobne wzory, a niektórzy świadkowie twierdzą iż na własne oczy widzieli przybyszy z kosmosu, którym to przypisuje się autorstwo kręgów. Mężczyzna musi zmierzyć się z przerażającą sytuacją.
„Znaki” to powszechnie wzgardzony film M. Night Shymalan’a, reżysera kasowego „Szóstego zmysłu” i mniej docenianej „Osady„. Przez wielu widzów i krytyków został uznany jako pomyłka twórcy i nieporozumienie zarówno gatunku horror jak i sci-fi.
Przyznam, że sama byłam tym obrazem zdziwiona gdy dwanaście lat temu, jako mały gówniarz wybrałam się na niego do kina. Ciężko go uznać za mrożący krew w żyłach film grozy, jakim niewątpliwie był „Szósty zmysł”, czy pełen wartkiej akcji i bajeranckich efektów obraz traktujący o inwazji obcych, „Dzień niepodległości”. „Znaki” uderzają w zupełnie inne struny, toteż efekt jest skrajnie różny od tego, co można wnioskować na podstawie schematu gatunków.
O sukcesie filmu zawsze decyduje, to czy trafia w oczekiwania widzów. Jeśli ktoś spodziewa się filmu w stylu „Ósmego pasażera Nostromo”, a za zamiast tego dostaje bardziej filozoficzną, czy psychologiczną przeprawę, poruszającą kwestię wiary, to rozczarowanie jest tu gwarantowane. Jeśli jednak wyzbyć się sztywnych, podszytych stereotypem oczekiwań i spojrzeć na film nie poprzez pryzmat schematów gatunkowych to jest szansa, że się spodoba.
W „Znakach” jest sporo elementów, które mogą trafić do widza. Przede wszystkim klimat opowieści. Bardzo statyczny, spokojny, stosownie podkreślony rewelacyjną muzyką Jamesa Newtona Howarda.
Pojawia się w nim wiele scen o sporym potencjale, mogących wzbudzić emocje w widzu, ale raczej nie z rodzaju tych, który wywołują nerwowy podskok na fotelu. Fabuła jest dosyć oryginalna zarówno jak na film grozy i jak na obraz Sci- fi.
Nie mamy pojęcia co dzieje się poza farmą. Przestrzenią dla wydarzeń jest farma i nic więcej. Nasi bohaterowie widzą o inwazji tylko tyle ile usłyszą w TV, zobaczą tyle ile ktoś zechce im pokazać. Widz natomiast nie zobaczy praktycznie nic. Musi skupić się na relacji bohaterów, równie zdezorientowanych jak my sami.
Dopiero finałowe sceny ukażą oblicze atakujący planetę najeźdźców, zupełnie inne niż byśmy się tego spodziewali- nie chodzi m tu rzecz jasna o wygląd, bo tu mamy standardzik.
W zasadzie cała sprawa z kosmitami jest tu pretekstem do pokazania czegoś innego. Nawet sam tytuł, „Znaki” można odnieść wcale nie do kręgów w kukurydzy. Znakami równie dobrze mogą być wydarzenia, zwiastuny większego planu, w którym uczestniczą bohaterzy. Coś się przydarza, dlatego, że tak miało być, dlatego, że jakaś odgórna siła o tym zdecydowała. Zatem wszytko, co nam się przydarza jest znakiem takowej działalności.
Obraz ogląda się przyjemnie także ze względu na bardzo udane zdjęcia, których celem na pewno nie jest wzbudzenie przerażenia. Miło śledzi się także losy bohaterów. Małej Bo, w tej roli ledwie odrośnięta od ziemi Abigail Brenslin, która fiksuje w temacie wody.
Ciekawą i ważna szczególnie dla finału postacią jest jej brat, Morgan, cierpiący na astmę inteligentny chłopaczek zaczytujący się w jedynej w okolicy książce na temat obcych. Na czele brygady stoi nieszczęśliwy ojciec rodziny wykreowany przez Mel’a Gipsona, którego wspiera brat.
Co tu dużo mówić, film dość niestandardowy. Wykorzystuje stary pomysł, dla którego stworzono nową przestrzeń. Problem w tym, że nie zadowala wszystkich apetytów jakie pobudza swoją przynależnością gatunkową.
Moja ocena:
Straszność:5
Fabuła:7
Klimat:8
Napięcie:7
Zabawa:6
Walory techniczne: 8
Aktorstwo:7
Oryginalność:7
To coś:7
Zaskoczenie:6
68/100
W skali brutalności:1/10
Gość: Koper, *.dynamic.chello.pl napisał
Nie lubię tego filmu. 😛 Jest dla mnie głupi potwornie i kompletnie nie kupuję idei Szjamalana (czy jak mu tam:P) by opowiadać jakiś durny moralitet o przeznaczeniu/wierze or whatever przy pomocy inwazji kosmitów. Mimo świetnych zdjęć i muzyki, nie mogę strawić irytującej fabuły pełnej debilizmów oraz paru manier reżysera m.in. do straszenia widza niczym strasznym. 😛
Gość: Danny, *.free.aero2.net.pl napisał
Witam po dłuższej nieobecności 🙂
Nie wiem czy powinienem się wypowiadać na temat tego filmu gdyż nie obejrzałem go nigdy do końca. Kiedyś leciał w TV i dałem radę tylko do momentu gdy tłuką kosmitę bejsbolem (jeśli to nie w tym filmie to sorki za pomyłkę -dawno to było – ale jakoś kojarzę tą scenę właśnie ze Znakami). Do tego momentu nie zachwycił mnie niczym. Zacząłem go oglądać chyba tylko ze względu na Gibsona. W tamtych czasach zgodziłbym się z przedmówcą, że to debilny film. Shayamalan jak dla mnie zrobił tylko dwa dobre fillmy jeden średni a reszta to jakieś jego senne majaki. Mówię tu o tych dobrych: Szósty zmysł i Osada, oraz średni Niezniszczalny, chociaż dałbym my trochę więcej niż średni. Zawiodłem się na Znakach tak samo jak później na Zdarzeniu (1000 lat po ziemi nie wspomnę bo to szmirowatość okropna 😛 ). Dobra do czego zmierzam bo piszę i piszę i nic. Chodzi mi o to, że Znaki oglądałem X-lat temu i wówczas jak piszę prawie usnąłem. Pytanie czy dziś kiedy zgoła inaczej patrzę na kino, okiem już dość poważnego faceta Znaki wydadzą mi się równie nudne? Pora sięgnąć po ten obraz i się przekonać.
Ilsa zadanie domowe: chciałbym cię prosić abyś zrecenzowała film „Halley” (polski tytuł, oczywiście jak zwykle genialny „Zabij mnie jeszcze raz”).Meksykański… no cóż horror tylko cholernie psychologiczny i nie jest to kolejny film o zombie. Ciężki, mało akcji, dużo gadania i mało sympatycznych dla żołądka scen, nie powiem, ale wg mnie warto. (jeśli już masz recenzję na blogu to daj mi link bo jak zwykle nie znalazłem niczego podobnego).
OK kończę już zrzędzić 🙂
Jeszcze jedno, może wiesz jakby tu urządzić mały konkurs na nazwę dla mojego bloga, do którego przymierzam się razem z żoną i ni jak nie możemy znaleźć nazwy? 🙂 Formuła ma być taka, że zarówno ja jak i żona nie będziemy pisać jednej recenzji filmu tylko dwie niezależne, a nie zawsze zgadzamy się co do popełnionych przez ludzi ruchomych obrazków 😉
ilsa333 napisał
Koper, (Twój nick, odmienia się na „Koprze”?;)), zacznę od Ciebie: Zgadzam się, że nie jest to film dla wszystkich. Może i majaczenia o przeznaczeniu nie są niczym odkrywczym, ale co można jeszcze dziś powiedzieć o świecie czego nie powiedział wcześniej nikt inny? Weźmy chociażby „atlas chmur”- tam też jest majaczenie o przeznaczeniu, zasadzie determinizumu, związku pomiędzy ludźmi i wydarzeniami- czy to coś odkrywczego? Nie, a i tak miliony ludzi zachwyca się tą pointą, a ja uważam film za nudny.
„Znaki” przynajmniej trwają krócej;) Może ten film bardziej przypadł mi do gustu (teraz), bo czego innego szukam w filmach. Nie preferuje prostego przekazu 'źli obcy napadają na ziemię, więc dobrzy amerykanie muszą ich spacyfikować’ To jest dopiero debilne i mało odkrywcze. Co do straszenia, to jest tak jak napisałam- nie straszy, co nie znaczy, że nie może wzbudzić jakiś innych odczuć.
Danny, bardzo podoba mi się Twój pomysł. Mój blog również powstał ze wspólnego pomysłu z moim boyfriendem, tyle, że on jest zbyt leniwy, żeby bawić się w pisanie recenzji, choć owszem, większość filmów ogląda ze mną i dzieli się wrażeniami. Taki podział we wpisie, na damski i męski punkt widzenia ad. tego samego obrazu to strzał w dziesiątkę. Ja bym to widziała na zasadzie takiego dialogu: pierwsza osoba pisze recenzje, a druga w swojej bardziej odwołuje się do tego co napisała pierwsza niż od początku wszytko punktowała, dodając swoje spostrzeżenia i własny punkt widzenia- chodzi o to byście oboje nie streszczali od nowa fabuły i nie powtarzali tego samego, nawet jeśli Wasze opinie są zbliżone. Jeśli jeszcze zrobić to z dystansem i 'jajem’ to sukces gwarantowany:) Co do nazwy to zrobię obwieszczenie na blogu przy okazji następnego wpisu.
Pracę domową, którą mi zadajesz już odrobiłam i to dość dawno. Film jest bardzo interesujący, choć z horrorem nie ma nic wspólnego po za postacią głównego bohatera. Wielce oryginalny i może kiedyś jeszcze raz na niego zerknę i o nim napiszę.
Co do „Znaków” to obejrzałeś praktycznie cały film:) Akcja z bejsbolem to już finał. „Stu lat po ziemi” nie oglądałam i nie zamierzam, chłopak oglądał i mu się nie podobało- a on zazwyczaj lubi takie bajeczki, więc musi być faktycznie źle. Natomiast „Zdarzenie” mi się podobało, cały ten pomysł z zemstą matki natury jak najbardziej w moim typie. „Niezniszczalnego” nie znam, jakoś mnie nie przekonał, żeby się zapoznać.
Gość: BrainUser89, *.adsl.inetia.pl napisał
Moim zdaniem film bardzo dobry. Trzyma w napięciu i zakończenie jest ciekawe :).
Gość: Koper, *.dynamic.chello.pl napisał
Ilsa (czy Twój nick to jest swoją drogą wzięty z tego filmu: http://www.imdb.com/title/tt0071650/ ?:)), Miodkiem nie jestem, ale po mojemu nick jak najbardziej się odmienia, tak jak napisałaś. 🙂 „Atlas chmur” – a i owszem, jakieś łopatologiczne pierdy o przeznaczeniu, ino ubrane w ładną stronę wizualną, muzyczną i aktorską. Tyle, że w „Atlasie Chmur” nie ma kosmitów, którzy przybyli tysiące lat świetlnych przy użyciu super hiper technologii a mają problem ze sforsowaniem drewnianych drzwi, biegają nago po polu kukurydzy (może chcieli się zapisać do sekty dzieci kukurydzy?:P) i to ze świadomością, że są wrażliwi na wodę, gdy 3/4 planety na którą przylatują jest nią pokryte, a na dodatek woda bardzo często spada z nieba. ;P;P;P Rozumiem, że to jest film o wierze, w takim razie ja jestem ten rozumowy i do mnie „Znaki” kompletnie nie trafiają. I zgadzam się właściwie w 100% z Nostalgia Critic: http://www.youtube.com/watch?v=nnuvtzaQcZw
ilsa333 napisał
Broń boże, nie mam nic wspólnego z tą panią.
Nick jest z gry planszowej RPG, już nawet nie pamiętam jej nazwy.
Nie przeczę Twojej rozumności, ale trochę szablonowo się na to zapatrujesz.
Kosmici którzy mają zajebiście rozwiniętą technologię mogli nigdy nie mieć do czynienia z drewnem, czyli z drewnianymi drzwiami też nie. Bo i po co im taki surowiec? Może w ogóle nie mieli drzwi? Jeśli woda jest dla nich śmiertelna, to prawdopodobniej na ich planecie raczej unika się kontaktu z nią. Może w ogóle jej tam nie ma? A jak nie ma wody to nie ma też drzew.Kukurydzy też pewnie nie ma, (więc skorzystali z lokalnych atrakcji:) Gdybyś pierwszy raz w życiu zobaczył drzwi prawdopodobnie też nie wiedziałbyś co z tym uczynić.
Oczywiście można jej rozwalić- przy użyciu wcześniej wspomnianej technologii, ale widzisz Ci kosmici nie przybyli żeby coś rozpieprzać.Nie wiadomo po co przylecieli i to jest bardzo ciekawe. Jeśli zaryzykowali kontakt z wodą to musieli mieć jakiś powód.
Jeśli spojrzeć na to stricte naukowo, każdy żywy organizm- a każdy żywy organizm wg. naszej wiedzy – składa się z wody, to jak kontakt z nią może być śmiertelny? Już same podwaliny pod część logiczną fabuły są liche. Dlatego postrzeganie go pod kątem racjonalizmu jest po prostu bez sensu – a Ty się uparłeś, żeby racjonalizować ich zachowania.
Gość: Koper, *.dynamic.chello.pl napisał
A Ty się uparłaś, żeby przyjmować ten film z całym dobrodziejstwem nielogiczności i bzdur jakie funduje łącznie z magicznym boskim planem: zabiorę pastorowi żonę, żeby w ostatnich słowach rzekła mu jakże kluczowe zdanie, żeby kosmitę lać kijem. 😛 Doprawdy, podejrzewam, że w fabule wspominanej „Wilczycy z SS” jest więcej sensu.
A co ma do tego, czy kosmici widzieli kiedyś drewno czy nie? Papieru też zatem pewnie nie widzieli (bo to produkt drewnopochodny), więc rozumiem, że papierowe ściany byłyby dla nich równie nie do przejścia? :] Generalnie Szjamalan mógł sobie darować tych kosmitów i jak już się uparł robić film o przeznaczeniu wykorzystać jakieś duchy czy inne nadprzyrodzone zjawiska. A on na przekór wymyślił sobie kosmitów, czyli zmieszał fantasy z S-F i jakoś tak głupio wyszło. 😛 A całości dobijają idiotyczne zachowania bohaterów i dialogi z tyłka wzięte.