SENNENTUNTSCHI (2010)
W małym miasteczku w szwajcarskich Alpach dziewczynka znajduje szkielet młodego chłopaka, który zaginął przed trzydziestoma laty. Dziewczynka twierdzi, że miejsce pochówku wskazał jej nieżyjący młodzieniec. Jej matka opowiada niedowiarkowi,policjantowi lokalną legendę, która stała się uzasadnieniem dla niezwykłych wydarzeń mających miejsce w miasteczku.
Szwajcarski horror? Nie miałam jeszcze do czynienia. Właśnie z ciekawości sięgnęłam po obraz „Sennentuntschi”, by dowiedzieć się, co twórcy z tego kraju mają do powiedzenia w temacie grozy.
Okazuje się, że nie mający w zasadzie żadnego światowej sławy dorobku w dziedzinie horrorów Szwajcarzy postawili na pewnik, jakim jest wątek lokalnych legend.
Tym razem jest to legenda rodem z Alp. W obrazie przywołana zostaje historia niejakiej Sennentuntschi, czyli demonicznej kobiety stworzonej przez samotnych górali. Legenda głosi, że trzej mężczyźni, którym doskwierał brak kobiecego towarzystwa stworzyli sobie z miotły i szmat kukłę, a nieznana siła sprawiła, że 'lalka’ przybrała postać żywej, pięknej kobiety.
S. Za dnia robiła za służącą, a nocami w oparach absyntu zabawiała się z mężczyznami. Sposób w jaki była traktowana nie do końca jej odpowiadał toteż pewnego dnia zabiła ich wszystkich, obdarła ze skóry i przerobiła na lalki – być może po to, żeby teraz oni służyli jej.
Akcja horroru jest rozciągnięta miedzy czasami współczesnymi, a hipisowską erą lat 70.
Trzej mężczyźnie wypełniają słowa mitu, a pobliskim miasteczku dochodzi do kilku przykrych zdarzeń. Między innymi samobójstwa Zakrystiana. Na arenę wkracza ksiądz i od tej pory będziemy świadkami pojedynku zabobonu z racjonalnym spojrzeniem na świat.
Być może Sennentuntschi znajdzie sobie teraz nową ofiarę. A może w tym wszystkim nie ma nic demonicznego, a nieszczęsna piękność sama jest ofiarą?
Film porusza stary jak świat dylemat, czy zło ma korzenie nadprzyrodzone, czy jest czymś obecnym na co dzień, stworzonym przez ludzi bez diabelskiego rodowodu.
Jeśli chodzi o realizację tematu to fabuła w pełni zadowala, jest w niej sporo haczyków i miejsc gdzie zarówno twórca jak i widz mógłby się potknąć.
Mimo iż obraz trwa dłużej niż przeciętnie, bo blisko dwie godziny, wcale nie nudzi. Uroku filmowi dodaje śliczna odtwórczyni tytułowej roli, która ma wybitne szczęście do grana takich demonicznie ponętnych kobiet (chociażby Eve z „Sheitan„), oraz tło historii, czyli piękne alpejskie plenery.
Nie jestem tylko przekonana, czy spełnia swoją rolę jako horror, bowiem straszny szczególnie to on zdecydowanie nie jest.
Moja ocena:
Straszność: 5
Fabuła:8
Klimat:8
Napięcie:7
Zabawa:7
Zaskoczenie:7
Walory techniczne:7
Aktorstwo:7
To coś:7
Oryginalność:7
70/100
W skali brutalności:3/10
No całkiem ciekawe może być. Zobaczę za jakiś czas na pewno. Tak mi się wydaje, że ja ciągle to samo piszę : „o fajny zobaczę na pewno” 😀 No ale dlatego lubię tu zaglądać, bo piszesz o filmach raczej niszowych, mało znanych i przede wszystkim ciekawych 🙂 Pozdr
Dzięki, właśnie takie jest moje założenie:)
Szwajcarzy wzięli jakąś swoją alpejską legendę, ubrali ją w niezły scenariusz i niezgorszą realizację i powstał zdecydowanie satysfakcjonujący film. Że też w Polsce tak nie potrafią.
Współcześni twórcy nie, ale w starszych polskich filmach można znaleźć sporo ciekawych pomysłów tylko może nie w tak komercyjnej formie.
Wiadomo, że za PRL to w polskim kinie trafiały się nie tylko ciekawe komedie i filmy historyczne, ale czasem i kryminały czy horrory. Ale to było dawno. 🙁