The Fourth Kind/ Czwarty stopień (2009)
Dr. Abbey Tyler pracuje jako psychoterapeuta na odległej Alasce. Dopiero próbuje podźwignąć się z traumy, jaką wywołała w niej tragiczna i niejasna śmierć męża. Kobieta próbując sobie wszytko poukładać postanawia kontynuować pracę badawczą męża, mimo, iż nie ma bladego pojęcia czego ona tak naprawdę dotyczy. Równocześnie prowadzi terapię kilku pacjentów mających problemy ze snem. Szybko zaczyna wiązać problemy ludzi z Nome ze śmiercią swojego męża. Odpowiedź na rodzące się pytania nie jest ani prosta, ani łatwa do zaakceptowania.
„Czwarty stopień” w moim mniemaniu jest jednym z najciekawszych filmowych ofert jeśli chodzi o współczesne kino poruszające kwestię przybyszy z kosmosu. Wcale nie trzeba się tymi sprawami interesować, aby wkręcić się w jego fabułę.
Tytuł thrillera nawiązuje of course do czterostopniowej skali dotyczącej spotkań z obcymi. Czwarty stopień to ingerencja o największej sile. Chodzi tu o uprowadzenie.
Abbey Tyler odkrywa, że problemy jej pacjentów mogą mieć z tym związek. Do wniosku tego dochodzi powoli i niechętnie, co doskonale wpisuje się w nastrój tajemnicy wokół przedstawionych wydarzeń.
Jest sporo mocnych scen, szczególnie mam tu na myśli seanse hipnozy, podczas których przerażeni pacjenci powoli przypominają sobie o nocnych gościach. Podobnie jak to było w przypadku „Wspólnoty” pojawia się tu motyw sowy.
Nic tu nie jest jasne. Możemy mieć wątpliwości zarówno względem zdrowia psychicznego głównej bohaterki jaki i kondycji psychicznej wyznawców teorii o uprowadzeniach. Szczególnie rozwiązanie zagadki śmierci męża może nas skłonić do podejrzeń o to, że z Abbey coś nie bardzo jest w porządku. Po przeciwnej stornie stoją bardzo sugestywnie przedstawione faktomity na temat obcych. Jest nawiązanie do Sumerów, którzy najczęściej posądzani są o konszachty z obcymi. Są zniknięcia i niczym nieuzasadnione traumy po rzekomych nocnych spotkania. Wszystko to, po to, aby wprowadzić widza w jak największą konsternację i nie podsuwać mu łatwych odpowiedzi.
Aktorstwo stoi na bardzo wysokim poziomie. W roli głównej mamy Milę Jodovic, którą bardzo lubię jako aktorkę. Drugoplanowi aktorzy, szczególnie pacjenci bardzo dobrze dają radę.
Jedyne, co mnie w tym filmie wkurzyło to nachalne starania twórców byśmy, biedacy, uwierzyli, że mamy tu do czynienia z prawdziwą historią. Są bardzo wiarygodni. Zgromadzone materiały wypadają elegancko i pomysłowo – szczególnie materiał z talk show, w którym bierze udział Abbey wile lat po ty,m co spotkało jej bliskich. Jednak wszytko to jest picem na wodę i co do tego nie ma złudzeń.
Moja ocena:
Straszność:8
Fabuła:9
Klimat:8
Napięcie:8
Zaskoczenie:9
Zabawa:10
Walory techniczne:8
Aktorstwo:8
Oryginalność:8
To coś:8
84/100
W skali brutalności:1/10
Dodaj komentarz