Case 39/ Przypadek 39 (2009)
Emily pracuje jako opiekunka socjalna. Specjalizuje się w przypadkach rodzicielskich zaniedbań. Pewnego dnia na jej biurku ląduje teczka z kolejną sprawą. Tym razem kobieta ma zbadać sytuację rodzinna dziesięcioletniej Lilith Sulivan. Mimo iż jest już przytłoczona nadmiarem obowiązków nie potrafi przejść obojętnie wobec potencjalnej tragedii jaka rozgrywa się w domu rodzinnym dziewczynki. Finalnie okazuje się, że jest gorzej niż sądziła. Rodzice Lilith nie tylko ją zaniedbują, ale chcą ją zabić. Emily rzuca małej koło ratunkowe nie wiedząc, że ten gest pociągnie ją na dno.
W związku z tym filmem mam dość mieszane uczucia. Porusza on mój luby temat, czyli popieprzone, złe dzieci. Robi to w sposób w miarę umiejętny, lecz nie mogłam pozbyć się wrażenia wtórności tego, co widziałam na ekranie. Lilith, której imię ma nasuwać skojarzenia ze starym mezopotamskim demonem do złudzenia przypomina mi postać Delii z czwartej odsłony „Omena”. Wyczułam też nawiązanie do postaci Samary Morgan, która też miała być demonicznym pomiotem z morskich głębin, o co posądzana jest Lilith.
Oglądając film po raz pierwszy obawiałam się, że zbytnio namieszają z postacią antybohaterki. Wyciągną z tekstów kultury jeden z najbardziej im odpowiadających wizerunków Lilith – a jest ich trochę- i zbudują na jej szkielecie nonsensowną przypowiastkę, gdzie wszytko w końcu staje się jasne, a pozytywna bohaterka nie posiadając żadnego przygotowania merytorycznego zgłębi tajemnice piekielnego ognia. Tak się na szczęście nie dzieje. Wątek religijny jest omijany szerokim łukiem, rzucony jako hasło i tyle w tym temacie.
Dużo więcej jest tu wątków psychologicznych. Fabuła skłania się w stronę thrillera. Mocnych scen typowych dla horroru jest niewiele, chyba, że zaliczyć sceny finałowe, tak durne że pragnę je wymazać z pamięci. Na uwagę zasługuje piekarnik w domu Sulivanów, a w zasadzie jego nietypowa rola wychowawcza.
To jeden z najmocniejszych momentów filmu. Inny moment, który zwrócił moją szczególną uwagę ma miejsce w drugiej połowie filmu kiedy Lilith znajduje się już pod opieka Emilly. Mam tu na myśli rozmowę małej z kolegą Emily, psychologiem, który miał wybadać, co siedzi w tym dziecku. Młoda aktorka (14letnia odtwórczyni roli Lilith) Jodelle Ferland zagrała tu wyśmienicie. Duży wachlarz emocji i jednoczesna precyzja.
Robi wrażenie, może nawet wzbudzić grozę. Ogólnie młoda jest dźwignią tego filmu, w przeciwieństwie do miałkiej, rozmemłanej Rene Zelveger, w roli Emily.
Moja ocena:
Straszność:7
Fabuła:8
Zaskoczenie:5
Zabawa:7
Oryginalność:5
To coś:7
Napięcie:8
Klimat:6
Aktorstwo:9
Walory techniczne:6
68/100
W skali brutalności:0/10
bardzo podoba mi się kategoria popieprzone złe dzieci ;D
Tak… kolejny mój wymysł:)