Battle Royale (2000)
Niedaleka przyszłość. W Japonii panuje kryzys, który zmusza władze do podjęcia drastycznych decyzji. Z uwagi na to, że młodzież będąca przyszłością kraju coraz bardziej buntuje się i olewa edukacje rząd postanawia, że co roku będą organizowane zawody na śmierć i życie, w których wezmą udział losowo wybrane klasy. Wzajemne zabijanie się i walka o przetrwanie ma nosić znamiona gry edukacyjnej.
Japoński reżyser znany z takich rąbanek jak „Tora, Tora, Tora” dwanaście lat przed wejściem do kin amerykańskich „Igrzysk śmierci” nakręcił film o łudząco podobnej fabule. Podobnie jak w przypadku nowszego filmu obraz jest adaptacją powieści. Z resztą autorka „Igrzysk śmierci” była po cichu posądzana o plagiat.
Cóż mogę powiedzieć świeżo po seansie? Wynudziłam się porównywalnie jak w czasie oglądania „Igrzysk śmierci”. Myślałam, że będzie to jednak lepszy film, ale gotowa jestem przyznać, że jest chyba jeszcze mniej udany niż „Igrzyska…”.
Cały wyjściowy pomysł jest wzięty z kosmosu. Niby jaką wartość edukacyjną dla uczniów ma być nierówna walka o przeżycie? Z tego co się zorientowałam, nie było żadnej transmisji na żywo, więc społeczeństwo nie mogło podziwiać heroicznej walki i wyciągać pouczających wniosków. W praktyce zafundowanie bogu ducha winnym uczniakom takiej niespodzianki zaowocowałoby raczej masowym wypisaniem się ze szkół i jeszcze większym bojkotem 'takiej edukacji’. Bardzo to naciągane.
Przebieg całej trzy dniowej rozgrywki jest dość zbliżony do tego co mieliśmy w „Igrzyskach śmierci”. Wszyscy biegają jak szaleni, nawalają do siebie z różnego rodzaju broni.
Bohaterów „Battle…” cechuje infantylizm graniczący z debilizmem. Nie wiem, czy to kwestia uwarunkowań kulturowych, czy też taka wizja reżysera na obraz funkcjonowania nastolatków. Ilość odstrzelonych głów jest wprost proporcjonalna do ilości miłosnych wyznań i deklaracji dozgonnej przyjaźni. Raptem okazuje się, że chłopak jest gotowy oddać życie za koleżankę, z która w czasie całej edukacji nie zamienił słowa.
Miałam wrażenie, że aktorzy otwierają usta tylko po to żeby wygłosić kolejną pompatyczną bzdurę, która nie tylko nie ma żadnego pokrycia w rzeczywistości to jeszcze jest po prostu rozbrajająco śmieszna, zwłaszcza jeśli chodzi o okoliczności w jakiej jest wypowiadana.
Kiedy nie osiągają wyżyn patosu chichoczą radośnie jakby dalej znajdowali się w szkolnej stołówce. W ich przypadku każdy system edukacji by chyba podniósł klęskę:)
Cała intryga jest szyta bardzo grubymi nićmi przez co fabuła jest nadziana błędami logicznymi 'jak dobra kasza skwarkami’.
Męczyłam się oglądając ten film i jego przesłanie w żaden sposób do mnie nie trafiło.
Moja ocena:
Straszność: 5
Fabuła:4
Napięcie:5
Klimat:4
Zaskoczenie:5
Oryginalność:6
To coś:4
Zabawa:2
Aktorstwo:5
Walory techniczne:3
41/100
W skali brutalności:4/10
Gość: anonim, *.internetdsl.tpnet.pl napisał
kiedy mozna spodziewac sie jakiegos konkursu ? poprzedni byl swietny
ilsa333 napisał
A nie wiem, za jakiś miesiąc, może?