Wyznaję/ I confess (1953)
Z uwagi na to, że dawno nie było tu nic o mistrzu suspensu dziś 'odsmażę’ kolejny z jego bardzo udanych filmów.
„Wyznaję” zostało oparte na sztuce teatralnej Paula Anthelme.
Historia rozpoczyna się od tytułowego wyznania: Niemiecki imigrant pracujący i mieszkający na parafii w Quebec pewnej nocy spowiada się młodemu księdzu Loganowi z grzechu zabójstwa. Obydwaj mężczyźni znają ofiarę. Ksiądz namawia morderce do przyznania się do winy ten jednak po namyśle postanawia udawać, że nic się nie stało.
Ksiądz musi milczeć zobowiązany tajemnicą spowiedzi nawet gdy w wyniku typowej hitchcock’owskiej intrygi podejrzenia padają na niego samego.
Jak większość filmów tego reżysera „Wyznaję” oparło się próbie czasu. Porusza kwestie nadal aktualne: Słuszność kary śmierci, granica zasięgu religijnych dogmatów, które jak pokazuje film często stają ponad prawem, moralność i amoralność członków kościoła.
Wszytko to i jeszcze więcej mamy podane na tacy w tym thrillerze.
Obdarzony jest także typowymi dla swojego twórcy przymiotami: Zagmatwana intryga, inteligentne dialogi, suspens i of course piękna blondynka garsonce w głównej roli kobiecej.
Aktorsko najbardziej wyróżnia się Otto Hasse w roli mordercy. Brawurowo wcielił się w rolę człowieka zdesperowanego, szalonego, złego.
Reszta obsady w mniejszym lub większym stopniu stara się dotrzymać Niemcowi kroku.
„Wyznaję” z całego repertuaru Hitchcocka jest filmem dość zapomnianym nie mniej warto go obejrzeć.
Moja ocena:
Straszność:5
Fabuła:8
Klimat:7
Napięcie:8
Zabawa:8
Zaskoczenie:6
Walory techniczne:8
Oryginalność:9
To coś:8
Aktorstwo:8
75/100
W skali brutalności:0/10
Dodaj komentarz