Constantine (2005)
„Constantine” to thriller fantasty oparty na komiksie „Hellblazer”. Za reżyserię odpowiada Francis Lawerence, który dwa lata po sporym sukcesie Constantina nakręcił „Jestem legendą”, również filmowa adaptacje z tym, że powieści nie komiksu.
„Constantine” to, mówiąc krótko, historia pyszałkowatego egzorcysty, który zawodowo wypędza demony z ciał ludzi. Jest cyniczny, a jego podejście do religii jest delikatnie mówiąc sceptyczne. Sam o sobie mówi: Ja wiem, a nie wierzę, toteż nie ma dla niego miejsca w królestwie niebieskim.
John Constantine pewnego dnia na swojej drodze spotyka piękną aczkolwiek upierdliwą Angele, która prosi go o pomoc w rozwikłaniu tajemnicy samobójczej śmierci jej siostry bliźniaczki. Tragiczne zdarzenie, czyli śmierć pomylonej Isabel zbiega się w czasie podejrzanie jawną działalnością istot przeklętych w świecie żywych. Ktoś z lokatorów piekła zdaje się coś kombinować. Pyszałkowaty musi stawić temu czoło.
„Constantne” nie należy do czołówki moich ulubionych filmów o tematyce religijnej, nie mniej jednak zdarza mi się do niego wracać i oglądam go z dużą przyjemnością. Jest łatwy w odbiorze, nie budzi strachu, nie szokuje. Ot bliżej mu do bajki niż do filmu grozy. Fabuła nie jest zbyt skompilowana, ale też nie ogłupiająca.
Drażniła mnie nieco postać Angeli, natomiast polubiłam Johna.
Podobał mi się cyniczny przekaz tego filmu. Obraz walki dobra ze złem przedstawiony bez niepotrzebnego patosu, trochę z przymrużeniem oka. Lucyfer jest tu prawie oswojony.
Film miło ogląda się również ze względu na walory czysto techniczne. Bardzo ciekawe zdjęcia, dość sporo efektów specjalnych, ale zrobionych ze smakiem, niezła muzyka.
Aktorsko spisał się Keanu Reeves, Rachel Weisz trochę gorzej, ale jej postać, czyli Angela i tak nie miała zbyt dużego potencjału.
Jeśli ktoś preferuje takie nieco bajkowe klimaty to prawdopodobnie obraz przypadnie mu do gustu.
Moja ocena:
Straszność:4
Fabuła:7
Klimat:7
Zaskoczenie:5
Zabawa:9
Dialogi:7
Oryginalność: 8
To coś:6
Aktorstwo:7
Zdjęcia:8
68/100
Gość: Asia, *.neoplus.adsl.tpnet.pl napisał
A ja, wstyd się przyznać, uwielbiam ten film. Nie wiem w sumie czemu. Ani za Keanu, ani za Rachel nie przepadam, a film jakoś trafił idealnie w mój gust 🙂
ilsa333 napisał
A dlaczego wstyd? To dobry film, też go lubię – może nie uwielbiam, bo trochę nie moja estetyka, ale jest solidny i przyjemnie się go ogląda.
Gość: funny bear, *.icpnet.pl napisał
7/10