Ninth gate/ Dziewiąte wrota (1999)
Ponad trzydzieści lat po sukcesie „Dziecka Rosemary„ Roman Polański po raz kolejny przywołał diabła w swoim filmie. O wielkości tego reżysera niema co si rozwodzić. Wystarczy spojrzeć na jego filmografię. Romeczek choć już stareńki i prześladowany przez obrońców rzekomej cnoty pewnej obecnie już 40 letniej nimfetki z basenu Nicholsona nadal tworzy i ma się dobrze:)
„Klub Dumas” powieść Artura Pereza wymagała od scenarzystów i samego reżysera sporo pracy. Niektóre książki adaptuje się łatwiej, inne trudniej. W przypadku „Dziecka Rosemary„ sprawa była prosta jak konstrukcja cepa, ale „Klub Dumas” to zupełnie inna sprawa to tez twórcy scenariusza dokonali na powieści zbiorowego gwałtu i drastycznych cięć. Wyciągnęli z niej tylko ich zdaniem niezbędne elementy odpuszczając sobie głębszą analizę postaci głównego bohatera i domniemania na temat tego dlaczego diabeł się nim tak szczególnie zainteresował.
Corso, w tej roli świetny jak zawsze Johny Depp, to cyniczny rządny pieniędzy łowca białych kruków. Jego postać jest dość oślizgła i przypomina widzowi podstępnego węża, który wlezie każdą dziurą i dzięki sprawnej manipulacji zawsze dostane to co chce. Pewnego dnia do naszego bohatera zgłasza się kolekcjoner książek okultystycznych, który powierza mu pozornie proste zadanie. Corso ma porównać egzemplarz jego książki z dwom innymi ocalałymi kopiami. Jednak nie mamy tu do czynienia z powiedzmy XVII wiecznym wydaniem „Dom Kichota”, lecz z księgą napisaną z pomocą samego Lucyfera.
Corso przemierza Europę w pogoni za zwodniczą tajemnicą książki zostawiając za sobą szereg zimnych trupów. Towarzyszy mu pewna zielonooka piękność – obecna żona Polańskiego Emmanuell Seigner – która podąża zawsze o krok za nim pozornie nie wpływając na jego poczynania.
Intryga w tym horrorze jest jedna z lepiej skrojonych diabelskich sztuczek, chyba tylko podstęp z „Harrego Angela” podobał mi się bardziej.
Film nie tylko wciąga swoją fabułą, ale stanowi dla widza także podnietę estetyczną toteż niekonieczni musisz być fanem horrorów z motywem satanistycznym żeby ten film przypadł Ci do gustu. Mnie „Dziewiąte wrota” podobają się już od samych napisów początkowych kiedy to czołówka filmowa przemierza dziewięcioro wrót przy akompaniamencie muzyki Wojciecha Kilara, która zresztą towarzyszyć nam będzie przez cały seans. Muzyka filmowa jest z resztą na medal i z tym nie ma co dyskutować.
Czy nowy diabeł Polańskiego podoba się komuś, czy nie, pewne jest, że mamy tu solidny horror.
Moja ocena:
Straszność:9
Fabuła:9
Klimat:10
Zaskoczenie:6
Zabawa:8
Dialogi:7
Aktorstwo:8
Zdjęcia:9
Oryginalność:7
To coś:8
81/100
11/10
Przyznaje ze horror dobry, jednak nie rozumiem Twojego oceniania. Oceniłaś straszność na 9 a nawet egzorcyzmy emili rose dalaś mniej, czy mozesz to jakos wyjaśnić ?
Bo może „Egzorcyzmy Emily Rose” były dla mnie mniej straszne? Dla mnie „straszność” to nie ilość jump scenek z duchem wyskakującym z szafy, czy dziewczyną zjadająca pająki, lecz ogólnym nastrojem filmu. Tym jakie budzi emocje. Czy „Egzorcyzmy…” wzbudziły mój niepokój? Na pewno, ale zdecydowanie w mniejszym stopniu niż „Dziewiąte wrota”. Czasem takie rzeczy jak dobór muzyki czy oświetlenia bardziej wpływa na moją ocenie w skali 'straszności’ niż efekty demonicznie powykręcanych twarzy.
Zapomniałam dodać,