Carnival of souls/ Karnawał dusz (1962)
Akcja filmu toczy się w Stanach w latach 60 XX wieku. Na moście po którym ścigały się dwa samochody dochodzi do wypadku w wyniku którego jedno z aut wpada do mulistej rzeki. Dwie z pasażerek zostają na dnie, ale jednej z kobiet, Mary jakimś cudem udaje się wydostać. Młoda organistka praktycznie bez szwanku wychodzi z wypadku i już wkrótce podejmuje prace jako kościelna organistka w innym mieście. Jednak tylko pozornie wszystko jest w porządku. Wypadek wydaje się mieś poważne następstwa dla zdrowia psychicznego kobiety, bo zaczynają towarzyszyć jej dziwne wizje w których widzi trupio bladego starca, złudzenie „nie istnienia”, czy podejrzane ciągoty w stronę opuszczonego wesołego miasteczka.
„Karnawał dusz” przekonał mnie do siebie już samym tytułem, który dobrze działa na wyobraźnie każdemu fanowi filmów grozy. Film Herk’a Harvey’a to horror określanym mianem metafizycznego. Reklamowano go zresztą hasłem: „Uciekła śmierci teraz śmierć chce ją z powrotem”. Motyw życia i śmierci jest tu więc dominujący. Taki film trochę do rozkminienia.
Na pewno nie zapewni rozrywki komuś kto woli pocieszyć oko dobrymi efektami i szybko rozwijająca się akcją. Dzieło dla koneserów filmów nastrojowych, przytłaczających klimatem.
Sam pomysł na film jest ciekawy, mnie zamysł scenarzysty bardzo wciągnął i mogę szczerze powiedzieć, że stoję po przeciwnej stronie barykady niż osoby: „Ja pierze, gorszej zamuły nie widziałem…”🙂
W wersji którą oglądałam trochę szwankował dźwięk to też muzyka wygrywana na organach, która sama z siebie miała być niepokojąca robiła jeszcze większe wrażenie.
Film bardzo się wyróżnia na tle innych produkcji z gatunku, nie tylko w porównaniu z kinem współczesnym ale nawet porównując go z innymi horrorami z lat ’60.
Moja ocena:
Straszność:7
Klimat:10
Fabuła:8
Zdjęcia:8
Aktorstwo:7
Zabawa:6
Dialogi:7
Oryginalność:7
To coś:10
Zaskoczenie:8
78/100
Kolejny film, o którym do dziś nie miałem pojęcia. Już po samych fotosach można stwierdzić, że klimacik jest pierwszej klasy – brrr 😉 Muszę zacząć nadrabiać zaległości filmowe, moja lista tytułów do obejrzenia powiększa się w zastraszającym tempie.
to akurat jest starsza produkcja więc nie ma w tym nic dziwnego że nie znasz, ja też do niedawna nie znałam. O takich filmach prawie wszyscy zapomnieli a szkoda.