Drag me to hell/ Wrota do piekieł (2009)
Christine Brown to młoda i ambitna pracownic banku, która marzy o awansie na stanowisko menagera. Pewnego dnia przy jej sterylnym biureczku pojawia się stara, zaropiała cyganka, która błaga ją o odroczenie spłaty kredytu. Christine chcąc się wykazać przed szefem odmawia kobiecie, a ta w podzięce rzuca na nią klątwę. Klątwa dojrzewa trzy dni, Christine ma więc niewiele czasu na odwrócenie złej mocy.
„Wrota do piekieł” to jeden z nowszych horrorów cudownego syna gatunku Sama Raimiego.
Jeśli pamiętacie jego „Martwe zło” z lat ’80 to dopatrzycie się w „Wrotach piekieł” wiele elementów typowych dla tego twórcy. Między innymi doskonały balans pomiędzy grozą a groteską. W tym Raimi jest niekwestionowanym mistrzem. Sporo osób zapewne poszczególne sceny uzna za przewrotnie zabawne, ale na pewno nie zabraknie tych, którym te same fragmenty podniosą ciśnienie. Ja jestem zdecydowanie po stronie grozy.
Podobnie jak w „Evil dead” nie zabraknie momentów dość.. obrzydliwych, jak rzyganie komuś do paszczy etc. Takie plastyczne obrazy to również wizytówka reżysera.
W roli głównej Raimi obsadził młodą, zdolną Alison Lohman, którą bardzo lubię, choć nie często ją spotykam na ekranie. Polubiłam ją za rolę w „Białym Oleandrze”.
To, co zasadniczo różni debiut reżyserki Raimiego od jego współczesnego dzieła to nieograniczona możliwość korzystania z dobrodziejstwa efektów specjalnych. Jako twórca „Spidermanów” wprawił się w tej kwestii.
„Wrota do piekieł” są przez to nieco bajkowe, żeby nie rzecz przebajdurzone, ale mnie osobiście wcale to nie przeszkadzało.
Film mocno trzyma w napięciu, ale co byśmy nie pierdolnęli na zawał Raimi sprawnie rozładowuje owo napięcie humorystycznymi i ironicznymi akcentami. Całość jest spójna i to największe osiągnięcie tego reżysera.
Moja ocena:
Straszność:8
Fabuła:8
Klimat:8
Aktorstwo:9
Zdjęcia:7
Zabawa:8
Zaskoczenie:7
Oryginalność:7
To coś:7
Dialogi:7
76/100
4/10