The good doctor/ Dobry doktor (2011)
Na pewno jest to film dla fanek wątpliwej urody i jeszcze bardziej wątpliwego aktorstwa Orlando Blooma. Paradoksalnie aktor ten choć gra w kasowych produkcjach ani razu nie wykazał się dobrym warsztatem, który mógłby podpatrzeć chociażby od kolegów z planu, przecież obraca się w środowisku na prawdę dobrych aktorów.
Jeszcze większym paradoksem wydaje mi się fakt, że mimo iż aktorem jest miernym do roli tytułowego „Dobrego doktora” pasował idealnie.
Kim jest ów dobry doktor?
Matin Ploeck jest młodym stażysta w szpitalu. Ma ładny dom nad oceanem do którego nigdy nie wchodzi- mam na myśli ocean nie dom:) Nosi dziwną fryzurę, oczekuje gruszek na wierzbie jakie miały spaść na jego głupiutką główkę wraz z posadą lekarza internisty. Owe gruszki na wierzbie to niebagatelnych rozmiarów szacunek, którego nigdy nie doświadczył. Zapytany przez szefa dlaczego chciał zostać lekarzem, odparł że przyjaciel matki był lekarzem. Od razu przypomniał mi się fragment polskiego filmu „Reich”, fragment castingu ,w którym nader głupia małolata argumentuje tak wybór swojego przyszłego zawodu: „Jest to bardzo zacny zawód i można dużo zarobić”. Są zawody, których nie powinno wybierać się z tak niskich pobudek. Ponad to jestem zdania, że jeżeli pracuje się tylko dla pieniędzy, czy prestiżu to nigdy się tego nie osiągnie:) Ale mniejsza z tym. Postać Martina jest wręcz odpychająca, nawet było by mi go szkoda, gdyby nie jego małostkowe zapędy.Jest pusty jak jego dom, i jak cała jego egzystencja.
Samotny, nieśmiały, cudowny syn swoich rodziców. Prawdopodobnie pierwszy od pokoleń, który do czegoś doszedł. Zakompleksiony i przewrażliwiony. Cały czas pragnie udowodnić sobie i innym, że OTO ON jest dobrym lekarzem. Dobry lekarz musi mieć dobrych pacjentów, żeby mieć kogo tym swoim dobrem obdarzać. Skąd wziąć takiego pacjenta. A no jest taka jedna, ładna małolata, Diane, podręcznikowy przypadek wyuczonej bezradności i osobowość zależna. Bierzemy więc na warsztat Diane i leczymy, leczymy leczymy…
W owym filmie więcej jest dramatu niż thrillera. Cała akcja dzieje się we wnętrzu głównego bohatera. Jego rozterki, jego plany są jedynym w zasadzie obiektem do obserwacji dla widza. Mniemam, że obraz spodoba się fanom kameralnych produkcji.
Moja ocena:
Straszność:4
Fabuła:7
Klimat:6
Aktorstwo:5
Zdjęcia:9
Dialogi:7
Zabawa:6
Zaskoczenie:6
Oryginalność:6
To coś:6
62/100
Dodaj komentarz