Death of the ghost hunter/ W pogoni za złem (2007)
Carter Simms, łowczyni duchów, zostaje poproszona o zbadanie sprawy nawiedzonego domu. Seath Mastrson właściciel domu utrzymuje iż w posiadłości, którą odziedziczył po wuju (?) straszy. Carter w raz ze swoim kamerzystą i dziennikarką, która pragnie zrobić o Carter reportaż ruszają do domu Mastersona by spędzić tam trzy dni i trzy noce. Carter niechętnie przyjmuje do ekipy jeszcze jedną osobę, Mary Young, młodą członkinie kościoła fundamentalistów, która ma czuwać nad pracą łowców duchów by ci nie „zbeszcześcili pamięci” zmarłych członków rodziny Mastersonów.
Obraz fanatyzmu religijnego to wymarzony filmowy motyw. Właśnie z głównie z tym mamy do czynienia w „W pogoni za złem”.
W domu Mastersonów w roku 1982 doszło do tragedii. Wszyscy: Ojciec rodziny i pastor Peter, jego żona Mary Beth i ich dzieci zostają znalezieni martwi. Wszystko wskazuje na to, że szanowna małżonka wymordowała bliskich i palnęła sobie w łeb. Lokalna społeczność kręci na taką wersję wydarzeń noskiem, bo przecież to grzech śmiertelny i taka bogobojna osoba jak Mary Beth nie dopuściła by się takiego czynu. Jak było na prawdę- dowiemy się w swoim czasie.
„W pogoni za złem” to film niskobudżetowy kręcony w konwencji paradokumentu. Aktorstwo jest drętwe, wali amatorszczyzną na kilometr, ale można się do tego z czasem przyzwyczaić. Jakość nakręconego obrazu również pozostawia wiele do życzenia, ale to akurat dodaje dokumentowi wiarygodności.
Coś takiego było w stylu prowadzenia kamery, że momentalnie budziło moje zaciekawienie.
Największym sprzymierzeńcem grozy w filmie była muzyka. Pojedyncze, przeciągnięte uderzenia w klawisze, dawały naprawdę piorunujący efekt. Minimalizm znowu okazał się recepta na sukces. Jeżeli dodamy do tego jeszcze złowieszcze, niezrozumiałe szepty, które równie często jak muzyka pojawiały się w filmie, to mamy wzór do naśladowania dla innych filmowców.
Tyle, chyba jeśli chodzi o sprawy czysto techniczne.
Teraz o fabule. Jak wspomniałam, pojawia się tu mój ulubiony motyw fanatyków religijnych. Moim skromnym zdaniem takie osoby są bardziej niebezpieczne niż czciciele szatana. Nie chce się tu niepotrzebne rozwodzić nad tematem, ale sprawa wygląda tak, że religijnym rygoryzmem można uzasadnić każdą zbrodnie, każde zboczenie i poprzeć za pomocą religii najbardziej durną teorię. W filmie nie zabraknie bohaterów czerpiących z tego dobrodziejstwa pełnymi garściami.
Dzięki takiemu wątkowi przewodniemu film odróżnia się od typowych ghost story. W filmie pojawia się kilka elementów, od których autentycznie włos jeży się na głowie. Chociażby dziwne znalezisko z szafy pastora i odkrycie jego zastosowania. Zachowania Mery Young również mogą zbudzić sporą dozę niepokoju. A same duchy- cóż tu również mamy do czynienia z prostotą formy, co nie znaczy, że się to nie sprawdza.
Wg. mnie naprawdę kawał dobrego filmu.
Moja ocena:
Straszność:9
Fabuła:8
Klimat:9
Zaskoczenie:8
Aktorstwo:4
Zdjęcia:7
Dialogi:5
Oryginalność:7
To coś:7
Zabawa:7
71/100
Gość: rugawt, *.neoplus.adsl.tpnet.pl napisał
ok, właśnie obejrzałem, pierwsze co rzuca się w oczy to to że
film wychodzi ze standardowych konwencji horroru w sposobie
narracji i pracy kamery. I niestety oba rozwiązania nie
przekonały mnie, podobnie jak zdradzanie zakończenia tytułem
filmu. W połaczeniu z aktorstwem na poziomie pamiętników z
wakacji i użytej taśmy filmowej (a raczej filtru) ogląda się
to jak Annę Wesołowską ;/. Muzyka ok wtedy gdy ma straszyć
straszy. Jak na mały budżet przystało efekty wizualne nie
rozwalają ale użyto ich mądrze i naprawdę działają. Po
obejrzeniu mam wrażenie że gdyby zainwestowano w ten film
większe środki naprawdę by rządził.
8/10 (+1 za końcówkę)
Gość: Nocturno19, *.glubczyce.vectranet.pl napisał
„Jak wspomniałam, pojawia się tu mój ulubiony motyw fanatyków religijnych. Moim skromnym zdaniem takie osoby są bardziej niebezpieczne niż czciciele szatana. Nie chce się tu niepotrzebne rozwodzić nad tematem, ale sprawa wygląda tak, że religijnym rygoryzmem można uzasadnić każdą zbrodnie, każde zboczenie i poprzeć za pomocą religii najbardziej durną teorię.”
Serio? Spotkałaś kiedyś, o droga autorko, rygorystycznego katolika? Rygorystyczny katolik dałby w mordę komuś, kto okalecza własną rodzinę. To nawet nie jest fanatyzm – to po prostu wariactwo i tyle. Powiedz, kiedy dodasz recenzję filmu o ateiście – mordercy, który np. jadł własne dzieci, bo chciał ewolucyjnie zbliżyć się do lwa? Czemu takich filmów nie ma? Aaaa.. no wlaśnie. Poprawność polityczna, ot co.
ilsa333 napisał
Noturno, powiem tak: Urazić nikogo nie chciałam. Jakoś szczególnie nie celuje ostrza swojej percepcji na katolików, jeśli są zdrowi psychicznie, ok, niech sobie wierzą w co chcą.
Słyszałam, owszem, dać Ci cytat z biblii o rygorystycznym katoliku, który by nie dopuścić do zjawiska 'sodomii’, jak wiadomo surowo potępianym przez chrześcijan sam wystawił swoich bliskich:
” 20 Bądź spokojny – rzekł starzec – pozwól mi zaradzić wszystkim twoim potrzebom, ale nie spędzaj nocy na ulicy. 21 Przyprowadził go więc do swego domu, osłom dał obrok, po czym umyli nogi, jedli i pili. 22 Tymczasem, gdy oni rozweselali swoje serca, przewrotni mężowie tego miasta otoczyli dom, a kołacząc we drzwi rzekli do starca, gospodarza owego domu: Wyprowadź męża, który przekroczył próg twego domu, chcemy z nim obcować. 23 Człowiek ów, gospodarz domu, wyszedłszy do nich rzekł im: Nie, bracia moi, proszę was, nie czyńcie tego zła, albowiem człowiek ten wszedł od mego domu, nie popełniajcie tego bezeceństwa. 24 Oto jest tu córka moja, dziewica, oraz jego żona, wyprowadzę je zaraz, obcujcie z nimi i róbcie, co wam się wyda słuszne, tylko mężowi temu nie czyńcie tego bezeceństwa. 25 Mężowie ci nie chcieli go usłuchać. Człowiek ten zatem zabrawszy swoją żonę wyprowadził ją na zewnątrz. A oni z nią obcowali i dopuszczali się na niej gwałtu przez całą noc aż do świtu. Puścili ją wolno dopiero wtedy, gdy wschodziła zorza.”
Chociażby Hannibal Lecter jest przykładem ateisty kanibala, jeśli Cię to urządza.
Poprawność polityczna? Poprawność polityczna w moim mniemaniu nie powinna urażać nikogo, więc jeśli sądzisz, że ze względu na nią nie trafiłeś na film w którym ateista zjada swoje dzieci, to chyba źle rozumiesz to pojęcie. Choć osobiście sądzę, że jakbyś bardziej wytężył siły to może być coś jednak znalazł.
Druga sprawa sądzę, że filmy o złych ateistach nie są tak popularne, bo więcej jest przypadków w których ludzie wariują przez opaczne podejście do wiary niż z powodu jej braku.