The Poughkeepsie Tapes/ Taśmy z Poughkeepsie (2007)
W opuszczonym domu w Poughkeepsie policja odnajduje pudełka z dziesiątkami kaset video. Zarejestrowane na nich filmy to wyczyny nieuchwytnego seryjnego zabójcy zwanym rzeźnikiem z nad rzeki („”The Waterstreet Butcher). Jak się okazało wykolejeniec sam kręcił filmiki o sobie i o swoich ofiarach. Zawsze pojawia się w nich z dziwaczną maską na twarzy i przebraniu.Świadczy to albo o zamiłowaniu do teatru,albo o zaburzeniu osobowości, albo jedno i drugie. Z filmów pracownicy FBI dowiadują się o okolicznościach dziesiątek niewyjaśnionych zniknięć w kilku hrabstwach. Wszyscy zgodnie twierdzą ze filmy są PRZERAŻAJĄCE.
Amerykański reżyser tego thrillera John Erick Dowdle („Devil”, „Kwarantanna”) wykorzystał w swoim obrazie popularną konwencję paradokumentu. Właściwie parareportażu, jak w przypadku „Lake Mungo”.
Film niczym nie przypomina klasycznych paradokumentów, dlatego tak podkreśliłam jego podobieństwo do „Lake mungo” które w niczym nie przypominało „Paranormal activity”, „Rec’a” etc.
W filmie dostajemy po za fragmentami nagrań mordercy, wypowiedzi ekspertów FBI, profilerów, psychologów, kryminologów, rodzin ofiar. Na tej podstawie wyłania się przed widzem obraz NAPRAWDĘ przerażajacych zbrodni NAPRAWDĘ chorego człowieka.
Konwencja filmu ma rzecz jasna przekonać widza do autentyczności przedstawionych wydarzeń. Cóż mogę w tej sprawie powiedzieć? Nic nie wiem o żadnym mordercy z Poughkeepsie. Nie znaczy to, że historia jest wyssana z palca. Na pewno sporo jej elementów to wytwór wyobraźni Johna Ericka Dowdle’a, ale większość jest zaczerpnięta z historii autentyczne działających amerykańskich morderców. Najsilniej widać podobieństwo do Mordercy znad Green River: Mieszkał nad rzeką, gdzie często porzucał zwłoki, czasem udawał policjanta żeby zwabić ofiary, jego ofiary często bywały prostytutkami, nie pogardził dojrzałymi zwłokami, w rozgryzieniu sprawy pomagał Ted Bundy.
Jest to film, który z całą pewnością mogę polecić, autentycznie mnie przeraził mimo iż od początku zdawałam sobie sprawę, że oglądam fikcyjną w dużym stopniu historię.
Przerażające taśmy nie są AŻ TAK przerażające jak zapowiadano. Są bez wątpienia mocne, sugestywne, szokujące, ale to co przeraża w tym filmie najbardziej to sama historia mordercy i jego „ulubionej” ofiary.
Tak, sprawa z „ulubioną ofiarą”, historia jej ośmioletniej męki i finał jej historii jest bez wątpienia najmocniejszym fragmentem filmu. Siedziało mi to w głowi długo, nawet miałam problemy ze spaniem:)
Nie mamy tu do czynienia z jakimś „lajtowym syndromem sztokholmskim”. To coś więcej. To obraz osoby „przewarunkowanej”. Jak psy Pawłowa śliniące się na dźwięk dzwonka, tak ona zaczęła odbierać tortury jako zapowiedz czegoś dobrego, wielkiej miłości jej pana. To jest nie do pojęcia! Dawno nie widziałam tak smutnej rzeczy. Chyba ostatnio podobne odczucia miałam po lekturze „Dziewczyny z sąsiedztwa”.
SPOILER:Charyl więziona przez 8 lat została w końcu uwolniona. Pan morderca porzucił ją w domu wraz z kasetami. Myślę, że to był ostania próba wierności „niewolnicy”. To jak wyglądała było wystarczającym szokiem dla mnie jako dla widza, jednak wywiad z nią dał pełen obraz tego, co ten człowiek z nią zrobił.KONIEC SPOILERA.
Film dobrze zrobiony, przemyślany, realistyczny, choć zdaje sobie sprawę, że ludzie będą się czepiać, że historia nie jest stu procentowo autentyczna. Ale czy musi być? Dość, że twórcy posiłkowali się fragmentami autentycznych zbrodni, choć podejrzewam, że większość widzów nie wysiliła się,żeby podobieństw się doszukiwać.
Z tak sprawnie skonstruowanym portretem seryjnego zabójcy dawno nie miałam do czynienia.Żadnego majaczenia o dzielnych detektywach, którzy sprytnie chwytają zabójce z dupsko. Tu widzimy autentyczną bezradność organów ścigania wobec takich osób. Bezradność profilerów policyjnych, którzy przy tak zmiennym modus operandi nie są w stanie określić nawet w przybliżeniu preferencji tego człowieka.
Moja ocena:
Straszność:10
Fabuła:9
Klimat:7
Zdjęcia:7
Aktorstwo:7
Zabawa:10
Dialogi:10
Zaskoczenie:10
Oryginalność:9
To coś:10
89/100
duniax napisał
Słaby film. 2/10
Mało brutalności, nic strasznego, kiepsko.
Gość: Jaca, *.is.net.pl napisał
Jeden z najlepszych filmów na temat seryjnych morderców jaki oglądałem. bardzo podbne odczucia i przemyślenia mam po tym filmie. 10/10.
Polecam również „Obywatel X” – znakomity.
ilsa333 napisał
https://bibliahorroru.pl/2012/08/Andriej-Czikatilo-czyli-o-Rzezniku-z-Rostowa
O „obywatelu X” tez pisałam