Wir sind die nacht/ Jesteśmy nocą (2010)
Niekończąca się i ani odrobinę niesłabnąca fascynacją wampiryzmem zaczyna mnie odrobinę dobijać. Nie ma w tym temacie już nic, co można by jeszcze dodać. Temat wałkowany jest w kółko: Krew, sex, forsa…
„Jesteśmy nocą” różni się od serii obrazów na podstawie powieści Anne Rice, czy obecnie popularnych „zmierzcho podbnych tworów”, nie da się go również porównać z serią „Underwold”. Może dlatego, że to produkcja niemiecka? Ciężko mi stwierdzić, w czym rzecz.
Kto jest nocą? Odpowiedz jest prosta: Trzy wampirzyce szalejące po zmierzchu na ulicach Berlina. Pierwsza połowa filmu to istna pochwała „życia” nieśmiertelnych. Rozbijają się drogimi samochodami, bzykają, piją, ćpają. Wiecznie młode, wiecznie piękne.
Już można by postawić krzyżyk na tym filmie za takie prostolinijne infantylne podejście, ale sprawa staje się mniej jednoznaczna gdy poznajemy rozterki „nowo narodzonej” wampirzycy. Jej wewnętrzne dramaty może nie są niczym nowym, ale nie wypadają tak nonsensownie w porównaniu z dylematami Belli czy innej Eleny:) Może to kwestia sposobu zaprezentowania, czy też tła.
Film jest po prostu mniej zesłodzony, co nie znaczy że wyzbył się całkowicie naiwnego podejścia do sprawy nieśmiertelności. Od strony technicznej wypada zdecydowanie na plus. Miło się go ogląda. Polecam jako niezobowiązującą rozrywkę.
Moja ocena:
Straszność:2
Fabuła:6
Klimat:5
Zabawa:8
Zaskoczenie:4
Oryginalność:5
Aktorstwo:6
Zdjęcia:8
To coś:5
Dialogi:5
54/100
Dodaj komentarz