Sudor frio/ Zimny pot (2010)
„Zimny pot” jest produkcją Argentyńską. Znowu mogę powiedzieć, że z horrorem z tego kraju jeszcze do czynienia nie miałam.
Roman z pomocą przyjaciółki Ali próbuje wyśledzić swoją ex. Dziewczyna jakiś czas temu kopnęła go w tyłek dla mężczyzny poznanego przez sieć. Ali udaje się namierzyć przez internet owego faceta i teraz sama z nim koresponduje. Nagłe zniknięcie Jaquine, ex Romana, wymaga jednak dokładniejszego zbadania. Ali rusza więc na spotkanie z „blondynem”.
Film zaczyna się od pseudodokumentalnych wrzutek na temat organizacji ASA i sporej ilości zaginionego dynamitu. Jeżeli w pierwszym „akcie” widzimy dynamit wiemy, że coś wybuchnie. Nie inaczej:)
Horror wzbudził we mnie mieszane uczucia. Ewidentnie nadrzędnymi celem twórców było trzymanie widza w napięciu. Atmosferę czyhającego zagrożenia dezintegrowały jednak liczne humorystyczne wstawki. Dało to ciekawy efekt, ale raczej nie przysłużyło się nastojowi grozy. Na okrasę dorzucono jeszcze trochę groteski: Groteskowy rys wszystkich występujących w filmie bohaterów od ofiar po oprawców przez postaci sąsiadów.
Bo wyobraźcie sobie dwoje młodych sprawnych ludzi nie umie poradzić sobie z dwójka dziadzinów – jeden ledwo chodził poruszając się dzięki balkonikowi. Próby naszych biednych ofiar uzyskania pomocy poprzez status na facebooku i wreszcie potyczki z „buteleczka”.Nie mogę zdradzić co w nich było, ale ich zawartość stanowiła główne zagrożenie, było głównym narzędziem mordu.
Napięcie w filmie budowano głownie dzięki zwolnionym ujęciom. Każdą scenę, w której pojawiało się potencjalne zagrożenie życia celebrowano i wydłużano jak tylko się dało. Fani krwi i flaków będą mogli cieszyć oko precyzyjnymi ujęciami rozbryzgiwanych na ścianach, oknach, firankach organów.
Tak jak wspomniałam – uczucia raczej mieszane- ale film warto obejrzeć w ramach egzotycznej ciekawostki.
Moja ocena:
Straszność: 3
Klimat:4
Fabuła:5
Zabawa:8
Aktorstwo:5
Zaskoczenie:3
Zdjęcia:6
Oryginalność:6
To coś:4
Dialogi:6
50/100
Dodaj komentarz