Dead wood/ Las grozy (2007)
Mały budżet tego filmu bije po oczach od pierwszego ujęcia. Bardzo amatorskie prowadzenie kamery – z resztą kamera również daleka od profesjonalnej, co widać po jakości zdjęć. Dziwny styl gry aktorów – nie mogę jednak powiedzieć, że słaby – raczej po prostu dziwny, inny. Wszystkie te cechy z powodzeniem mogłabym wymienić opisując jakiś filmowy gniot. Jednakże… „Las grozy gniotem” nie jest. Wszystkie te wymienione przeze mnie przymioty zamiast film pogrążyć nadały mu powiewu świeżości w moim odczuciu, of course.
Prawie wszystkie ujęcia filmowe były na prawdę czymś nowym. Trudno w to uwierzyć, ale tylko jedna scena, a w zasadzie ujęcie wydała mi się zerznięta z osławionego „Blair witch project”. Widać w tym wszystkim pomysł na coś nowego.
Film kręcono 4 lata, twórcy się do niego przyłożyli, choć rozumiem opinie, że „Nie las grozy, tylko las KUPY”. Nie do każdego trafia urok współczesnych niskobudżetówek. Należy jednak pamiętać, że horror jako gatunek wywodzi się właśnie z kina klasy B.
Czworo znajomych w ciemnym lesie. Najpierw impreza, później nocne odgłosy, a nad ranem obca dziewczyna wyjadająca im śniadanie z gara w obozowisku. Milk, Larri, Jess i Webb przygarniają do swojego grona Katsy i obiecują pomóc w odnalezieniu jej zaginionego chłopaka. Niby wszystko proste, a jednak… O ile scenariusz nie jest jakimś mistrzostwem świata – dużo pojawia się nonsensownych dialogów jak chociażby ten:
„-Wracajmy do obozu!
-Po co?
-Ustalimy to na miejscu.”
-To twórcom jakimś cudem udało się stworzyć ciekawy klimat.
Miejsce całej akcji czyli las, wydaje się być stworzone do tego by stworzyć w nim nastrój grozy, ale wiemy doskonale ile razy pomimo wykorzystania w filmie miejsca z dużym potencjałem, nastrój wysiada, albo nawet nie kiełkuje.
Nie znajdziemy tu krwawej wyrzynki. Twórcy znaleźli inny sposób na eliminację bohaterów.
Na duże brawa zasługuje muzyka. Przez cały film wykorzystują jedną melodię, z piosenki granej na gitarze przez Jess. Po za tym, że piosenka jest naprawdę piękna, to jeszcze twórcy wiedzieli jak jej użyć. Brak synchronizacji pomiędzy soundtrackiem, a scenami jest zjawiskiem aż nader często spotykanym.
Widzę w tym filmie wiele zalet, ale też nie jestem ślepa na wady. Z pewnością coś dla fanów, horrorów nastrojowych, odpornych na pewne mankamenty realizacyjne.
Moja ocena:
Straszność:3
Fabuła:7
Zdjęcia:6
Dialogi:3
Klimat:9
Oryginalność:7
Zaskoczenie:5
Zabawa:6
To „coś”:7
Aktorstwo:5
59/100
Dodaj komentarz