El Orfanato/ Sierociniec (2007)
Hiszpanie mają nosa do horror’owych tematów. Dzieci pozbawione rodzicielskiego ciepła, surowi wychowawcy, wielkie zabytkowe budynki- wystarczająco przygnębiające. Jeśli dodamy do tego jeszcze jakieś niewyjaśnione zgody czy zaginięcia- przepis na klimatyczny, mroczny film grozy gotowy.
Nie od dziś wiadomo że symfonie grozy buduje się z taktów wypróbowanych melodii. Tak też się dzieje w przypadku „Sierocińca. Filmu bardzo udanego. Krytyka piała nad nim z zachwytu. Na plakacie bezczelnie napisano że „lepszy” od „Innych”… no, co kto lubi…
Laura wychowanka sierocińca powraca do krainy dzieciństwa po latach by tam, w mrocznych murach przytułku dla sierot otworzyć coś w rodzaju rodzinnego domu dziecka, dla maluchów wymagających specjalnej opieki.
Ma względnie udane małżeństwo, spełnia się też jako matka adoptowanego Simona. Wszystko zdaje się zmierzać do szczęśliwego finału gdy niespodziewanie w dniu wielkiego otwarcia „nowego sierocińca” synek Laury znika.
Kobieta bezskutecznie poszukuje go przez następne dziewięć miesięcy. W między czasie odkrywa szczelnie ukrytą pod tapetą tajemnicę. Warto by ją przybliżyć, jednak tego nie zrobię, bo jest szansa, że ktoś tego okrzyczanego filmu jeszcze nie oglądał.
Jeżeli w historii jest coś PORUSZAJĄCEGO, to poruszy, a jeśli nie to po cóż na siłę wyciskać z widza łzy? Nie mniej, jak wspomniałam na początku, „Sierociniec” to kawał dobrego horroru, mimo iż nic oryginalnego tu nie znajdziemy. Wolałam go po krytykować, bo po co komu kolejne AH i OH.
Cenię sobie bardzo Guliermo del Toro, ale bardziej zachwycił mnie chociażby jego „Kręgosłup diabła”.
Moja ocena:
Straszność:4
Fabuła:8
Klimat:9
Aktorstwo:8
Dialogi:6
Zdjęcia:8
To „coś”:7
Oryginalność:5
Zabawa:7
Zaskoczenie:8
70/100
Gość: funny bear, *.icpnet.pl napisał
7/10