Enter Nowhere (2011)
Trójka nieznajomych z różnych stron USA ląduje w środku lasu. Nie mogąc znaleźć drogi powrotnej tam skąd przybyli znajdują schronienie w opuszczonej chacie.
Nie mają telefonu, sprawnego radia, jedzenia, picia. Mają za to dużo tajemnic do rozwikłania.
Nie jest to horror przerażacz, lecz thriller z dobrze skonstruowaną zagadką. Nie przerazi, lecz zaskoczy.
Początek nie jest niczym specjalnym jednak film powoli się rozkręca, napięcie rośnie, niewiadomych coraz więcej. Właśnie za to należą się twórcom największe brawa, za to sprawne budowanie fabuły u klimatu.
To naprawdę przyniosło efekt, bo śledziłam fabułę z rosnącym zainteresowaniem.
Jeśli chodzi o formę to jest minimalistyczna, wszytko się rozgrywa na kilku dziesięciu metrach kwadratowych. Żadnych efektów, żadnej krwawej łaźni. Aktorstwo na poziomie. Zobaczymy tu między innymi syna Clinta Estwooda, czy Sarę Paxton.
Niestety nie mogę Wam zdradzić zbyt wiele jeśli idzie o zamysł na tę historię. Siła filmu tkwi w powolnym rozwiązywaniu tajemnic. Tajemnicą jest nie tylko to, w jaki sposób troje bohaterów trafiło do miejsca bez wyjścia, czy jak się stąd wydostać. Znacznie większa zagadką jest to kim są i co ich łączy.
Ah, i to piękne przesłanie płynące z filmu. Bardzo optymistyczne jak na film z gatunku, ale wcale mi to nie przeszkadzało.
Moja ocena:
Straszność: 3
Fabuła:8
Klimat:8
Aktorstwo:7
Dialogi:6
Zdjęcia:7
„To coś”:8
Oryginalność:8
Zaskoczenie:8
Zabawa:7
70/100
Jestem w szoku, iż pod tą produkcją nie zostawiłem komentarza. Gra aktorska momentami bardzo amatorska, film oszczędny w miejsca, scenerię. Mimo to polecam, jeśli ktoś lubi… nie powiem co bo zwalę radość oglądania. Dla mnie mega. I najlepszy cytat:” TO KENNEDY NIE ŻYJE?!”
Takich cytatów jest więcej, nawet dla nich watro ten film obejrzeć:) Mnie bardzo ten obraz zaskoczył. Niby takie nic, a jednak.
Jak na półamatorską produkcję, to nawet nieźle, aczkolwiek do wielkiego kina to temu brakuje tyle, ile młodemu Eastwoodowi do swojego ojca. 😛 Historyjka niby pomysłowa, jednak troszkę zbyt przewidywalna jak dla mnie, tego typu opowiastek już trochę widziałem (możliwe spoilery) raz bywały to urojenia bohatera (-ów), innym razem wydarzenia po śmierci, jeszcze innym pętle czasowe… tutaj takie nie wiadomo co, coś pomiędzy tym wszystkim, a że mamy tu do czynienia z paranormalnymi zdarzeniami, to człowiek wiedział po 5 minutach, potem trzeba było patrzeć jak bohaterowie do tego godzinę dochodzą, podobnie z ich koneksjami – to też do odgadnięcia w połowie filmu (koniec spoilerów). Aktorsko przeciętnie, realizacyjnie przeciętnie, momentami kiepsko (finał), co można jednak przeboleć. Film nadrabiał klimatem i generalnie oglądało się go nawet nie najgorzej. Jakby to był odcinek „Strefy Mroku” czy czegoś w ten deseń to byłbym ukontentowany, jak na pełnometrażowy obraz to jest średnio.