Mortuary/Kostnica (2005)
Wdowa wraz z dwójką dzieci, nastolatkiem i małą różową dzieweczką wprowadza się do domu pogrzebowego gdzie ma mieszkać i pracować. Dom to ruina a podwórko to cmentarz.
Mamuśka z zapałem bierze się do pracy, jej synek zaprzyjaźnia się z miejscowymi małolatami, a córunia radośnie bawi się w otoczeniu nagrobków.
Wszytko to trąci jakąś groteską. Chyba pan Hopper od początku przeczuwał, że autentycznej grozy z tego nie będzie, więc postawił na sporą ilość elementów komediowych.
Napięcie z filmie jest zerowe, jedyny fragment, który miał zamiar wzbudzić w widzu grozę to opowieść małoletniej koleżanki syna pani grabarz o poprzednim właścicielu domu pogrzebowego. Dziewczyna opowiada o zmutowanym mieszkańcu krypty z wielkim przejęciem w efekcie czego jeden ze słuchaczy spada z krzesła.
Oczywiście w dalszej części spotykamy owego Mutaka, który zamiast atakować ludzi woli zajadać cukierki.
Pojawia się też wiele nielogicznych, niespójnych i w ogóle niewyjaśnionych scen z udziałem zombie i jakiś dziwnych wodorostów rosnących w domu. Całość wydaje się mocno chaotyczna.
Oglądając „Kostnicę” ciężko jest dać wiarę iż mamy do czynienia z tworem tego samego twórcy, któremu zawdzięczamy „Ducha” i „Teksańską masakrę”.
Oczywiście można sobie pozwolić na seans z „Kostnicą”. Nie będzie to doświadczenie bolesne, ale wątpię żeby kogokolwiek zachwyciło.
Moja ocena:
Straszność:3
Fabuła:6
Klimat:6
Zaskoczenie:5
Zabawa:7
Oryginalność: 5
„To coś”:6
Aktorstwo:6
Dialogi:6
Zdjęcia:6
56/100
Dodaj komentarz