Ladda Land (2011)
Film zaczyna się jak tajlandzki odpowiednik amerykańskiego snu. Piękny dom, uśmiechnięci mieszkańcy ( na prawdę, nie wiem jak można się tak bez przerwy szczerzyć to chyba jakieś chemiczne zaburzenia w mózgu), ale jak wiadomo- amerykański sen to bujda, więc i w Tajlandii też się nie sprawdzi:)
Piękny dom okazała się miejscem kaźni. Może przesadzam- dom jak dom, gorzej z sąsiedztwem – tytułową dzielnicą Ladda land. Mieszkańcy skończyli bardzo źle- palce w tym maczały oczywiście azjatyckie duchy.
Przez cały film czekałam z niecierpliwością, aż przyjdzie jakiś azjatycki duch (azjatyckie duchy są najgorsze) i rozkwasi im te uśmiechnięte paszcze, które widzimy na plakacie.
Szczególnie kolesiowi, który zabił kota. (mogę oglądać wszytko, tortury, gwałty, kanibalizm everything, ale NIE ZABIJANIE ZWIERZĄT!!!) po tym zajściu miał już u mnie kilka wyroków śmierci i na fabule filmu za bardzo skupić się nie nie mogłam, taka byłam rządna jego krwi.
Skośne kino zazwyczaj odbieram pozytywnie, ale nie w tym przypadku. Tajlandia to jednak nie Japonia, nie Korea. Widziałam wiele lepszych skośnych ghost story z lepszą historią, z lepszym klimatem i bez zabijania kotów z uśmiechem na ustach.
Moja ocena:
Straszność:4
Fabuła:6
Klimat:6
Zdjęcia:6
Aktorstwo:5
Zabawa:5
Dialogi:6
„To coś”:4
Oryginalność: 5
Zaskoczenie:6
53/100
Gość: Edith Shiro, *.range86-145.btcentralplus.com napisał
Pokazali jak gościu zabija kota? Nawet nie zbliżam się do tego filmu :/
ilsa333 napisał
Właśnie. Dzięki temu jego notowania u mnie gwałtownie spadły.