The Cabin in the Woods / Dom w głębi lasu (2011)
„Piła była jedynie niewinną zabawą” ja pierdzielę… Wstyd przyznać, że czekałam na ten film. Moja desperacka chęć obejrzenia czegoś dobrego sprawiła, że łyknęłam ten rozreklamowany hicior jak młody pelikan:(
W latach ’90 kiedy konwencja horroru typu slasher dawno już przebrzmiała Wes Craven postanowił nakręcić pastisz tego typu filmów. Odniósł sukces, na który w pełni zasłużył.
Teraz reżyser, moim zdaniem, baaardzo słabego „Projektu Monster” obmyślił sobie, że ten sukces powieli. Nakręci przełomową produkcję, która wybije się ponad przeciętność i przejdzie do historii jak „Krzyk”. „Dom w głębi lasu” miał przerażać, rozbawiać, zaskakiwać…- po prostu widz miał oniemieć z zachwytu nad jego zamysłem. Przyjrzałam się rezultatom jego ambitnych planów…. Poczułam się oszukana, zawiedziona, no, po prostu WKURWIONA.
Film zaczyna się typowo- ale czyż nie o to chodziło? Najpierw przeciętność, a później fajerwerki. Czekałam więc na te fajerwerki.
Grupa przyjaciół wybiera się w leśną głuszę do tytułowego domku, gdzie ma radośnie swawolić. Tymczasem jakiś czop siedzi na dachu i melduje bliżej nieokreślonej organizacji, że ofiary wyruszają na miejsce masakry.
I od tego momentu wszystko jest już jasne.
Przyjaciele z pomocą owej władzy robią wszytko to, co powinni robi bohaterzy Amerykańskiego slashera, bawią się, piją, łajdaczą i… umierają.
Wieje nudą aż huczy w uszach. Napięcie jest zerowe, jakby ktoś korki wykręcił.
Wtem, niespodzianie, jeden z nich- upalony student socjologi- wyrzuca z siebie tezę, że wszyscy są uwikłanie w jakąś chorą grę, ktoś ich obserwuje i dybie na ich życie (!!!). No, co ty, nie żartuj…
Powinno mnie w tym momencie wyrwać z fotela- takie to było zaskoczenie, taki to był przełom… Bohaterzy- ich szeregi są już mocno przerzedzone, bo zombie, nie?- podejmują walkę o przeżycie.
Tu mamy akcje zerżniętą z „Cube’u”, oczywiście więcej tu zamieszani, krwi i mordu. Zaś uzasadnienia tego wszystkiego możemy szukać w bajkach dla niegrzecznych dzieci… Czy też przerośniętych dzieci, jak kto woli. Nie zdradzę tego wspaniałego, mega oryginalnego i przełomowego zamysłu na zakończenie, nie będę tak podła i tak przejechałam się po tym filmie jak po burej suce- ku, zapewne rozpaczy, rozlicznych fanów, jakich ten film posiada…
Nic mi się w tym filmie nie podobało. Potwierdza się teorię, że łatwiej zrobić straszny horror niż dobry pastisz horroru… Tu nie wyszło ani jedno, ani drugie.
Prawdziwym pastiszem był „Krzyk”, „Dom w głębi lasu” to żałosny twór z ambitnym założeniem wybicia się ponad przeciętność, zjechał jednak pod ziemię i tam powinien pozostać. Amen.
Moja ocena:
Straszność:4
Fabuła: 3
Zabawa:1
Aktorstwo:1
Dialogi:1
Klimat:2
Zdjęcia:5
„To coś”:2
Oryginalność: 3
Zaskoczenie:0
22/100
Dodaj komentarz